czwartek, 31 października 2024

Pycha kroczy przed upadkiem - czyli kompleks Boga na przykładzie Light'a Yagami.

 



Pycha kroczy przed upadkiem…

 

Chciałbym zająć się z Wami dziś dość ciekawą tematyką psychologiczną, jednocześnie wykraczając nieco ponad ramy tematowe, by należycie przedstawić zjawisko na przykładzie jednego z moich ulubionych antagonistów ze świata japońskiej popkultury. Mowa tu oczywiście o Light’cie Yagami i jego kompleksie Boga. Rozpoczniemy od analizy samego zjawiska i tego co o nim sądzę, następnie przejedziemy do przedstawienia samej postaci Lighta, przy czym zaczniemy doszukiwać się podobieństw. Wierzę natomiast, ba, wiem to, że nie będzie trzeba poświęcać tej obserwacji sporo uwagi. Wszystko nasunie się na siebie samo. ✌

Czym jest więc kompleks Boga, skąd się bierze, kto opisał to zjawisko po raz pierwszy? Kompleks Boga to objaw psychotyczny, który sprawia, że u osoby dotkniętej tą dolegliwością, manifestuje się poczucie nadludzkiej sprawczości i absolutnej słuszności działań. Człowiek w takim stanie przestaje być wobec siebie krytyczny, nie przyjmuje uwag z zewnątrz, często wierzy również, że posiada nadnaturalne zdolności. Kompleks Boga występuje przy wielu przypadkach psychoz, włącznie z tą pochodzenia paranoidalnego, wstępującą przy schizofrenii. Pierwszym człowiekiem, który użył tego wdzięcznego terminu, był Walijski psychoanalityk, Ernest Jones. 👀

Skąd więc bierze się ten szczególny typ zaburzenia? Niema jednoznacznej odpowiedzi. Tak jak przy innych typach zaburzeń, przyczyn jest wiele. Genetyka, silne doznania w młodości, głównie o charakterze prześladowczym i przemocowym. Także uzależnienia od środków psychoaktywnych, może wpłynąć na stopniowy rozwój psychoz bądź na ich uaktywnienie. Bardzo często natomiast wszystkie te czynniki albo chociaż garstka z nich, występują razem. Jak widać kompleks Boga jest bardzo niebezpiecznym objawem psychotycznym. Osoby będące pod jego wpływem zagrażają sobie w takim samym stopniu jak ludziom w około. Skrajny egocentryzm, irracjonalne decyzje, poczucie władzy i mocy, wszystko to jest zgubne nawet w małych ilościach dla zdrowego człowieka. Tutaj jednak, jak to przy zaburzeniach – wszystko eskaluje daleko poza skalę przyjętych ogólnie norm. 👿

Po tym wprowadzeniu w zagadnienie, możemy już płynnie przejść w postać Lighta Yagami. Jest to bohater mangi pod tytułem „Death Note”. Lighta poznajemy jako licealistę, jednego z absolutnych, szkolnych prymusów. Chłopaka niebywale inteligentnego z wysoko rozwiniętymi zdolnościami analitycznymi, które rozwijać musiał z dużą dozą prawdopodobieństwa od dziecka. Jako syn policyjnego śledczego, miał ku temu warunki i motywację. Nasz bohater ma niebywale silną osobowość, posiada również bardzo mocne poczucie sprawiedliwości, z tym jednak faktem, że dla niego przestępcy powinni umrzeć. Light jest zdania, że system resocjalizacji więźniów nie dość, że nie działa to zapewnia im jeszcze godny byt, za który „dobrzy” ludzie płacą w podatkach… I tak sobie żyje ten nasz bystrzacha, póki jedno zdarzenie nie odmienia jego losu na zawsze. Siedząc w szkole na lekcji, staje się on świadkiem upadku z nieba tajemniczego, czarnego notesu. Zaaferowany, postanawia go podnieść. 😎

Złowrogi notatnik, okazuje się własnością Boga Śmierci Ryuka. Zapisanie na stronnicach imienia i nazwiska dowolnej osoby, spowoduje jej śmierć. Kiedy Light odkrywa ten fakt, stopniowo zaczyna pogrążać się w szaleństwie tego, co zwie sprawiedliwością. Korzystając z telewizji i policyjnych kartotek, zaczyna przeprowadzać kaźń na wszelkiej maści przestępcach. Poczynając od tych obciążonych największą winą. Niedługo po pierwszych tygodniach działalności, ludzie okrzykują go Kirą, czyli tym który wymierza karę. W wielu kręgach zaczyna się go czcić niczym Boga, co jeszcze bardziej dodaje mu skrzydeł i utwierdza w przekonaniu, że robi dobrze. Z czasem i on sam, nazywa siebie Bogiem nowego świata, co pokazuje dogłębnie jak daleko zaszła w nim wewnętrzna przemiana. 😅

Light bardzo szybko przestaje mieć jakiekolwiek wątpliwości odnośnie moralnych aspektów swoich czynów, jedyne co go gryzie to fakt, że musi działać ostrożnie i z rozmysłem by nie zostać wykrytym. Prowadzi on skomplikowane, psychologiczne gierki razem z władzami, dając pochłaniać się swojemu zimnemu szaleństwu coraz bardziej. Historia Lighta pokazuje jak bardzo szybko przy dogodnej ku temu okazji, ktoś z dobrze zarysowanym kręgosłupem moralnym i o silnej, sprawczej osobowości, może zboczyć ze ścieżki prawa w zaledwie parę chwil. Zastanówmy się, czy wielu z nas byłoby w stanie powstrzymać swoją ciekawość i nie wypróbować chociażby znalezionego notatnika? Ciekawość jest pierwszym stopniem do piekła, jak to mawia się w ludowym powiedzeniu i w tym wypadku, jest to absolutna racja. Gdybyśmy zabili człowieka, nawet przez przypadek, coś nieodwracalnie by w nas wygasło, coś nieodwracalnie zmieniło. Większość z nas na pewno nie doświadczyłaby uczucia uniesienia i ekstazy, jakie raportowali w zeznaniach niektórzy seryjni mordercy, opisując swoją pierwszą zbrodnię. Natomiast jestem niemal pewny, że jakiś rodzaj hamulców, wewnętrznego zabezpieczenia - zniknąłby bezpowrotnie, zostawiając nasz mózg na pastwę surowych reakcji na określony bodziec. 😱

 Light Yagami zmienił się nie do poznania w trakcie całej opowieści, która przedstawia jego losy. Sam również swojej przemiany nie docenił. Mimo ogromnego intelektu, surowej logiki, do której miał dar oraz dobrego wychowania odebranego od rodziców – ostatecznie i tak skończył po „ciemnej stronie mocy”. Wykorzystywał osoby, które mu ufały, które go kochały a nawet próbował naginać do swojej woli prawdziwych Bogów Śmierci. Owładnięty wrażeniem, że może dokonać wszystkiego i nikt go nie powstrzyma, skończył doprawdy żałośnie. Nawet najwspanialsze i najdokładniejsze plany są w stanie runąć, jeżeli tylko nasze poczucie sprawczości przesłoni obraz rzeczywistości. Poza tym, nie da się brać pod uwagę wszystkich czynników losowych, zawsze coś jest w stanie plan zaburzyć a adaptacja do nowych warunków wymaga nie tylko czasu, ale często też określonych nakładów. 💣

Przechodząc do pytania jakie chciałem postawić. Czy Light Yagami poprzez znalezienie notatnika i rozpoczęcie krucjaty wobec przestępców, a później i osób, które mu tą krucjatę postanowiły utrudnić, nabył kompleks Boga?  Choć etymologia samego zaburzenia, nie zgadza się z przeżyciami Lighta, niewątpliwe to zaburzenie wchodzi w grę. Narastający egoizm, psychotyczne stany, poczucie wszechmocy, wyciszenie krytycyzmu wobec swojej osoby – wszystko się zgadza. Tym bardziej, że wcześniej nasz bohater takich zachowań nie przejawiał i można to stwierdzić z dużą dozą pewności, mimo, że nie mieliśmy przy okazji lektury (bądź seansu), żadnej możliwości bezpośredniego wglądu w przeszłość antagonisty. Pozostawiam Was z tymi przemyśleniami i zachęcam do obejrzenia, bądź przeczytania Notatnika Śmierci. 💘

Pozdrawiam serdecznie,

Tester Doświadczeń


czwartek, 24 października 2024

Miłość i jej obraz w popkulturze.

 




Dzień Dobry Czytelnicy.

 

Porozmawiajmy dziś o wdzięcznym, choć i czasem bolesnym doświadczeniu jakim jest miłość. Postaram się ująć w tym tekście trochę obrazów z popkultury (w tym tych wynaturzonych), gdzie miłość gra pierwsze skrzypce. Porozmawiamy także o biologicznych podstawach miłości, porównując ją z rozumieniem czysto romantycznym. 💗

A więc, czym jest właściwie miłość? Z jednej strony jest to mieszanina uczuć i nadziei, które pokładamy w danej osobie, zaś z drugiej strony prosta reakcja chemiczna zachodząca w mózgu. Najpierw zajmijmy się tym bardziej romantycznym aspektem miłości. O miłości mówi i pisze się wiele. Niemal każdy poeta na Ziemi, docenia to jak bardzo jest to chwytliwy temat. Znacząco duży fundament kultury a także religii, zbudowany jest na fundamentach miłości. Powstają wiersze o miłości, filmy, książki, podcasty, piosenki… miłość obecna jest wszędzie. Uważam, że to dobrze, iż uczucie to, jest tak obrazowo przedstawiane w mediach i kulturze, jednak jak to zawsze bywa, nie zawsze jest kolorowo. Środki masowego przekazu i indywidualne podejście ludzi do spraw, mimo, że chwalone i niezbędne, generuje zawsze też problemy. Miłość bardzo często jest wyolbrzymiana, nadaje się jej coraz szersze znaczenie, zakrzywia się jej obraz bądź ujmuje jej. Nie da się tego uniknąć i po to człowiek ma rozum i własne wartości, by przyjąć określony obraz miłości i dopasować go do swoich potrzeb. Wszystkie uczucia są plastyczne i posiadają niezwykle szeroki zakres tego jak mogą być odczuwane. Miłość w ujęciu romantycznym jest uczuciem bezpieczeństwa, zaufania, nadziei, pożądania i wiary, zmiksowanym w różnych proporcjach. Gdy kogoś kochamy, jesteśmy w stanie zrobić dla tej osoby zdecydowanie więcej niż dla każdej innej, której tym uczuciem nie darzymy. Gdy kochamy, rozsadza nas szczęście, pragniemy go również dla kochanej osoby, tęsknimy przy każdej rozłące, potrzebujemy dużo bliskości. Warto przy tym napomknąć, że jesteśmy także niesamowicie bezkrytyczni wobec ukochanej persony, idealizujemy ją w niemal każdym aspekcie, co ciekawe, także w tym wizualnym. 💝

No a jak to wszystko się ma do biologicznych podstaw miłości? Głównym „składnikiem” miłości jest oksytocyna, zwana również hormonem przywiązania. Oksytocyna wydziela się w dużej ilości, kiedy jesteśmy mocno zrelaksowani bądź czujemy się wyjątkowo bezpiecznie i dobrze, jak na przykład podczas przytulania. Nie jest to jednak jedyny związek, którego poziom podnosi się, gdy odczuwamy stan zwany zakochaniem. Podnosi się także poziom serotoniny (szczęście), dopaminy (ekscytacja) oraz adrenaliny (energia). Jak widać „burza mózgowa” podczas odczuwania gorących uczuć, jest dość potężna i tłumaczy to jak bardzo potrafi zmienić się nasze zachowanie na poczet komfortu drugiej osoby. Podczas doznawania miłości, główne obszary mózgu jakie zostają pobudzone to te związane z nagrodą i doznawaniem przyjemności, odpowiadają one także za uzależnienie, co pokazuje tęsknotę za drugą osobą jako objaw typowo odstawienny. Kontynuując biologiczne fakty, podzielić można miłość na dwie fazy. Aktywną i energiczną zwaną „zakochaniem” oraz pasywną i głębszą, zwaną „przywiązaniem”. W pierwszej fazie góruje dopamina, w drugiej oksytocyna. 💖

Pozostała jedna, ostatnia kwestia, niezmiernie ważna. Ile w zasadzie trwa miłość? Wedle romantyków, miłość potrafi trwać całe życie. Jest to wysoce nierealistyczna wizja, niestety. Przynajmniej z punktu widzenia nauki. Owszem, ludzie potrafią „przetrwać” ze sobą całe życie i odczuwać szczęście związane ze swoim towarzystwem, w każdym jednym dniu. To cudowne, jednak nie ma już wiele wspólnego z początkowym stanem rzeczy. Stan zwany miłością, trwa bowiem od roku do trzech lat. Inne źródła zaś mówią, że tylko do lat dwóch. Wszystko co potem, jest tylko (i aż) przywiązaniem, docenianiem nawzajem swoich zasobów i stanem skomplikowanych zależności, które zostały wypracowane przez czas związku. O co chodzi w zasobach? Bynajmniej nie mówię tu o rzeczach materialnych. Według mojego pojmowania relacji, każda relacja międzyludzka opiera się na wykorzystywaniu i dawaniu się wykorzystywać. Jest to całkowicie w porządku, ważne by obie strony się doceniały, dbały o siebie wzajemnie i nie przekraczały swoich granic. W relacjach to nie wykorzystywanie drugiego człowieka jest problemem, lecz natężenie i nieodpowiadający drugiej stronie kierunek tego wykorzystywania. 💙

Przejdźmy więc do cream the la cream tego tekstu. Przykłady z popkultury, obrazujące i propagujące określone wzorce miłości. Wybrałem dwa wyjątkowo dla mnie toksyczne i dwa wyjątkowo piękne.

      Mirai Nikki (Gasai Yuno i Amano Yukiteru)

Cóż powiedzieć o tej dwójce. Oboje nastolatków są bohaterami dość krwawego, dynamicznego i psychodelicznego anime, przedstawiającego historię wybrańców, walczących na śmierć i życie o zostanie następcą Boga czasu i przestrzeni. Nie chcę skupiać się na fabule tej japońskiej animacji, nie chciałbym Wam za mocno spojlerować. Yuno jest skrzywdzoną przez rodzinę, psychicznie chorą dziewczyną, która zakochuje się do szaleństwa w głównych bohaterze, Yukiteru. Póki tajemnicza gra nie rozpoczyna się, Yuno przedstawiana jest jako cicha, urocza uczennica z najlepszymi stopniami w szkole. Gdy wydarzenia nabierają tempa, daje się poznać jako zimna i psychotyczna osoba, zdolna do mordowania w obronie ukochanego, nawet gdy zagrożone są jego emocje a nie życie. Jest zazdrosna, niezłomna, kontrolująca i wyrachowana, potrafiąc również być niezwykle słodką, kobiecą i radosną. Rzadko kiedy można być świadkiem tak skrajnie obsesyjnej i psychotycznej miłości (anime zazwyczaj nie ma jasno określonych granic moralnych, jeżeli chodzi o pokazywanie brutalności i skrajnych, przejaskrawionych zachowań). Jeżeli chodzi o Yukiteru, jest on pasywną jednostką w tej relacji. Odczuwa on wobec Yuno więcej strachu i niepokoju, niż jakiś ciepłych uczuć. Z czasem nawet zaczyna ją wykorzystywać do swoich celów. 👿

      Romeo i Julia

Te dwie postacie stworzone przez Wiliama Szekspira, przedstawiają najbardziej znaną i oklepaną formułę miłości tak silnej i nieszczęśliwej, że aż toksycznej na wielu poziomach (nie wspominając o tym, że Julia miała niespełna 14 lat). Niema co tu dużo mówić. Dwa zwaśnione ze sobą rody i dwoje kochanków, wykradających się by spotykać się ze sobą. Wszystko kończy się wyjątkowo tragicznie, gdyż oszaleli z miłości młodzi, popełniają kolejno samobójstwo z uwagi (a raczej jej braku) na nieporozumienie, które wkradło się w ich plan na bycie razem. Romeo miał zostać wygnany za zabójstwo kuzyna Julii, zaś ona w następstwie zdarzeń miała poślubić kogoś innego, wypiła więc eliksir mający wprowadzić ją w stan podobny do śmierci. Romeo nie dowiedział się o tym, więc gdy zobaczył Julię w trumnie, zabił się. Gdy ta się przebudziła, ujrzawszy śmierć ukochanego, również pozbawiła siebie życia. 💘

Czas na dwa pozytywne wzorce miłości.

      Piękna i Bestia

Miłość wynikająca z tej pięknej baśni, jest bardzo czyta i rozwija się niesamowicie naturalnie. Bella (Piękna) zostaje niejako skazana na pobyt w posiadłości Bestii. Wszystko przez nierozważanego ojca, który zerwał w dobrej wierze róże, które rosły na terenie dworu zaklętego w potwora królewicza, czym slnaraził się na jego gniew i by go ugłaskać oddał mu najmłodszą córkę, tę dla której miał zerwać te kwiaty. Dziewczyna i Bestia razem spędzają wiele dni, podczas której potworny książę, rozpieszcza naszą bohaterkę i oświadcza się jej co dzień. Ta natomiast, mimo stopniowo nabywanej sympatii, wciąż odmawiała z uwagi na odrażający wygląd księcia. Razu pewnego, stwierdziła, że bardzo tęskni za ojcem i domem i chciałaby opuścić pałac Bestii, choćby na tydzień. Obiecała jednak, że powróci i być może zostanie już z nim na zawsze. Bestia zgodził się i użyczył ukochanej najcudowniejsze szaty i piękną biżuterię, by mogła z godnością zaprezentować się ojcu i siostrom. Siostry były jednak osobami maluczkimi i zazdrosnymi, nie odpowiadało im to, że najmłodsza z nich jest szczęśliwa z Bestią i ma do dyspozycji takie bogactwa. Uknuły więc plan by zatrzymać Bellę w domu na dwa razy dłuższy okres czasu niż przyrzekała. Liczyły na to, że potwór zabije młódkę w gniewie. Okazało się jednak, gdy powróciła do niego, że niemal zagłodził się z rozpaczy na śmierć. Dziewczyna uświadomiła sobie wtedy głębię uczuć, jakimi darzyła księcia i zgodziła się za niego wyjść. To zdjęło z niego okropną klątwę i odtąd żyli długo i szczęśliwie. Historia ta pokazuje idealnie, że nie tylko wygląd się liczy (choć na niego wpierw zwracamy uwagę i on determinuje nasze początkowe zainteresowanie), lecz charakter i dobro, którym ktoś chce się z nami dzielić. 💜

      Sword Art Online (Asuna i Kirito)

Wprowadzę jako przykład jeszcze jedno anime, jako że jestem fanem. No więc, Kirito i Asuna to dwoje bohaterów, którzy zostali uwięzieni w grze interaktywnej. Ich nawiązująca się stopniowo więź, jest jedną z piękniejszych jakich doświadczyłem na ekranie. To w jaki sposób rozmawiają ze sobą, cieszą się z małych rzeczy, patrzą na siebie, przyciągają się, opiekują się sobą nawzajem oraz innymi, bronią nie tylko swojego życia, lecz też swoich racji – wszystko to pokazuje jak wspaniałym uczuciem potrafi być miłość i jak niewinnie rozwija się od tego przysłowiowego „pierwszego wejrzenia”. Końcowe sceny pierwszej serii, przed podjęciem wątku ALfheim’u (kto wie, ten wie), doprowadziły mnie do łez. Nie chcę więcej spojlerować, natomiast jeżeli ktoś lubi tematykę gier wideo i fantastyki, a do tego jest wrażliwym człowiekiem – jak najbardziej polecam tą serię. Zaznaczę jednak, że naprawdę dobra jest tylko pierwsza część tego anime, czyli właśnie Sword Art arc. Im dalej, tym niestety mocniej poziom spada (choć nadal nie jest to twór zły). 💛

Wyszedł mi jeden z dłuższych tekstów, jednak tematyka jak najbardziej na to zasługuję. Oszczędzę Wam wyjątkowo podsumowania jako takiego. Życzę każdemu by tak jak ja, znalazł w swoim życiu miłość i mógł poczuć, jak piękne i czyste to uczucie. Nie ważne, że czasem jest źle czy smutno. Ta trwała i magiczna relacja z drugim człowiekiem, wynagradza naprawdę wiele.

Pozdrawiam Was serdecznie,

Wasz Tester Doświadczeń

czwartek, 17 października 2024

Rozszerzona (Nie)Rzeczywistość.





Cześć Czytelnicy,

 

Postęp technologiczny na świecie pędzi szybciej niż bajkowy struś pędziwiatr. Zobaczmy na fakty. W ostatnich latach tak wiele nam przybyło. Tak mocno wciąż utrwalamy w sobie jako ludzie, że nasz potencjał nie ma granic, zaś ścieżka, która jest przed nami, nie skończy się, póki sami tak nie zdecydujemy. Mamy rok 2024. Rok prężnego rozwoju sztucznej inteligencji, robotyki, nanotechnologii, sieci czy właśnie tematu, który chcę dzisiaj poruszyć – rozszerzonej rzeczywistości. 💙

Czym jest rozszerzona rzeczywistość (AR) i jak działa? Rozszerzona rzeczywistość jest technologią cyfrową, opartą na sztucznej inteligencji, której zadaniem jest (w odróżnieniu do wirtualnej rzeczywistości (VR)) generowanie obrazów komputerowych i „wklejanie” ich na prawdziwy obraz rzeczywistości. Bardzo łatwo przyjrzeć się podstawowemu zamysłowi tej praktyki, biorąc pod lupę takie gry mobilne jak wycofany Wiedźmin: Pogromcy Potworów czy znane na całym świecie Pokemon Go. Dzięki nakładce AR, poprzez obiektyw aparatu, możemy dostrzegać stworki z gry, nałożone na realny krajobraz. W grach telefonicznych jest to nadal moduł bardzo prymitywny i mało immersyjny, natomiast na pochwałę zasługuje implementacja tej technologii w grach na urządzenia przenośne. Jeżeli być dokładniejszym, technologia AR działa od lat również w różnorakich aplikacjach do obróbki zdjęć, na mediach społecznościowych, Tiktoku czy Snapchacie. Przeróżne filtry nakładane na twarze użytkowników to w końcu również zasługa rozszerzonej rzeczywistości. Jest to zastosowanie jeszcze prostsze, natomiast bardzo wyraźnie pokazuje nam, jak mocno i jak długo siedzimy w temacie, nie zwracając już nawet na to szczególnej uwagi. 😎



Pokémon GO's new AR+ mode uses Apple's ARKit to make it appear hyper realistic (idownloadblog.com) – źródło obrazka.

 

Rzeczywistość rozszerzona to jednak nie tylko wirtualne obrazy. To także efekty dźwiękowe. W kinach 5D, można uznać nawet zapachy za jej elementy, choć już wtedy nie byłaby to do końca prawda. Poruszając się w obszarze technologii, napomknąć można, iż prawdziwy potencjał wykorzystywania tej metody mapowania i generowania obrazów, wykorzystują coraz mocniej gogle VR, szczególnie w branży motoryzacyjnej, lotniczej, gier wideo a nawet w medycynie. AR jest przyszłością, nie mam co do tego żadnej wątpliwości. Dzięki neurowszczepom, połączonym z goglami VR, niewidomi mogą odzyskać (bądź uzyskać) wzrok. AR podczas jazdy autem wytyczy nam najlepsze trasy z GPS na bieżąco, monitorując jednocześnie nawierzchnie, wyraźnie zaznaczając nam dziury i przypominając o dostosowywaniu prędkości do przepisów ruchu drogowego. Podczas skomplikowanych operacji lotniczych bądź lotów pasażerskich, AR na bieżąco będzie przesyłać instrukcje z centrali, rozpoznawać typy chmur po ich gęstości i monitorować prędkość wiatru czy natężenie opadów. Pomoże także uniknąć kolizji, obudzi, gdy za długo będziemy mieli zamknięte oczy. 😱

W grach komputerowych niewątpliwie technologia rozszerzonej rzeczywistości jest w stanie zrewolucjonizować immersyjność świata przedstawionego. Gry używające wirtualnej rzeczywistości już to robią, natomiast u niektórych graczy, nie potrafiących się dobrze wczuć w produkcje, wywołują one dysonans i niepokój, nie pozwalają również na sprawną kontrolę granic przestrzennych co powoduje często urazy, jeżeli nie zabezpieczy się odpowiednio przestrzeni przed sesją. Przy AR tego problemu nie będzie, a przynajmniej zostanie on możliwie zminimalizowany, dzięki specyficznemu konstruktowi rzeczywistości, nie w pełni realnej i nie w pełni cyfrowej. Póki co zastosowanie tej techniki w grach, ogranicza się raczej do prostych aktywności, często o sportowych korzeniach. Gry w tenisa, ping-ponga czy kręgle. Wszystko co nie wymaga rozciągnięcia rzeczywistości na dużą skalę. Ciekawym pomysłem jest również wykorzystywanie gogli VR w terapii. Nie tylko pomagają one mierzyć się z lękami, ale także mogą pomóc ludziom lepiej się motywować i łatwiej nawiązywać relacje terapeutyczne. Kto nie chciałby chociażby, by pomocy psychologicznej udzielał mu jego idol z dzieciństwa czy jakaś wirtualna postać, którą darzy dużym ładunkiem emocjonalnym? Porady w takim wypadku mogą zapadać w pamięć lepiej i chęć do pracy nad sobą może szybować w górę. Nie jest to natomiast rozwiązanie skierowane do każdego, lecz do osób, na które nie działają konwencjonalne metody terapeutyczne. 😸

No więc, korzyści pokrótce przedstawiłem, ale co właściwie to wszystko dla nas znaczy w sensie bardziej psychologicznym? Czy są jakieś zagrożenia czy przeciwwskazania do stosowania AR albo VR? Otóż w dobie cyfryzacji, kiedy zdecydowana większość społeczeństwa podpięta jest do sieciowej machiny, bardzo łatwo odnieść wrażenie, że wielkie korporacje prześcigają się w kolejnych propozycjach i wynalazkach, które niejako mają ludzi jeszcze mocniej uzależnić od technologii. Pytanie jakie sobie często stawiam brzmi: Czy na pewno widzę w tym więcej zła niż dobra? Odpowiedź brzmi: nie. Jestem zdecydowanym zwolennikiem eksploatowania technologicznych dobrodziejstw, szczególnie tych z pogranicza alternatywnej rzeczywistości. Czemu? Już tłumaczę.

Ludzie skonstruowani są w sposób niezwykle zawiły, jednak przy tym niebywale prosty. Wszystkimi naszymi uczuciami rządzą hormony, zaś od wieków gatunek ludzki pokazuje, że pogoń za doświadczeniami wpisaną mamy w geny. To jest pierwszy argument, przemawiający za doświadczaniem czegoś więcej niż rzeczywistości. Doświadczenia = rozwój. 😁

Drugim argumentem, który przedstawię jest przebodźcowanie, lub też znudzenie światem. Jako ludzie cały czas gdzieś pędzimy. Zamknięci jesteśmy w ramach norm i zasad („Bogu dzięki”), doświadczamy także ciężkich chwil, upodleń, dużego napięcia i pozornego braku czasu. To wszystko zaś, potrafi wygenerować w nas na tyle dużo lęków, obaw, smutku i rozżalenia, że kończymy w którymś momencie naszej egzystencji z zaburzeniami, o których często nawet nie wiemy. Czasem trzeba się zatrzymać bądź zatracić w czymś, żeby odzyskać choć na chwilę stabilność, której tak desperacko potrzebujemy. Bardzo dużo osób robi to jednak w sposób niezdrowy. Tworzą się kompulsje, zawiązują uzależnienia, szczególnie od środków zmieniających działanie naszej percepcji. Tym razem to pogoń za ucieczką staje się problemem. No i tutaj właśnie, cała na biało wchodzi rozszerzona rzeczywistość oraz wirtualna rzeczywistość. Obie technologie pozwalają zanurzyć się w nieco innym świecie, odległym od naszego, bądź niesamowicie podobnym, a jednak innym. W świecie, w którym to my w dużej mierze kontrolujemy przebieg historii. W świecie, który daje nam możliwości dalece niekiedy odbiegające od naszego, codziennego. Owszem, ucieczka w świat wirtualny to nadal ucieczka, która mało wspólnego ma z konstruktywnym i mozolnym przepracowywaniem swoich emocji i doznań. Jest to jednak metoda regulacji o wiele bezpieczniejsza niż popadnie w różnego rodzaju używki czy wyładowywanie swoich emocji na innych ludziach. Technologia AR i VR jak już wspominałem, ma też duży potencjał terapeutyczny, jeżeli tylko jest rozsądnie używana.

Trzecim argumentem jest potrzeba rozwoju i bycia częścią czegoś. Integracja jest ważnym mechanizmem ludzkiego przetrwania. Dzięki dostosowywaniu się do różnych warunków i socjalizacji z przeróżnymi typami osób, jesteśmy w stanie zdrowo funkcjonować i nie lękać się podejmowania wyzwań, oraz samych kontaktów międzyludzkich. My ludzie lubimy też być elementem czegoś większego niż my sami. Testując produkty i wydając pieniądze na wszelkie nowinki technologiczne, wspieramy tym samym nie tylko gospodarkę, ale przede wszystkim twórców. Dzięki temu mają fundusze by rozwijać samych siebie, nam zaś oferować coraz to więcej. Kupując i używając gogli VR, wspieramy bardzo szerokie spektrum dziedzin, w których technologia rozszerzonej i wirtualnej rzeczywistości zaczyna coraz mocniej brylować i poprawiać nie tylko status korporacji, ale i samych ludzi. Rozwój to potęga. Rozwój to udogodnienia. 💓

Wydawać by się mogło po moim artykule, że świat rozszerzonej rzeczywistości to niemal pełne spełnienie ludzkich marzeń i ambicji. Owszem, podchodzę do tego tematu bardzo subiektywnie jako fan nowinek technologicznych, nie zapominajmy jednak, że wszystko co wyszło spod rąk ludzkich, ma wady, nie jest doskonałe. Najczęściej podnoszoną kwestią, jeżeli chodzi o obawy, jest ta związana ze sztuczną inteligencją i jej niesamowicie szybkim rozwojem. Szczerze, nie bardzo widzę świat jak z filmu „Terminator”, nie uważam by roboty mogły nam bezpośrednio zagrozić. Owszem, gogle mogą się popsuć i przestać prawidłowo przekazywać obrazy na siatkówkę naszego oka, mogą być zakłócane przez wszelkie impulsy elektromagnetyczne i może to powodować zagrożenie życia w bardzo ściśle zawężonych warunkach. Nie będzie jednak tak, by same z siebie rzutowały nam obrazy, których widzieć nie chcemy. Sztuczna inteligencja udoskonalana jest jako wsparcie, nie antagonista. Nikt przy zdrowych zmysłach, nie dopuściłby do uzyskania przez AI świadomości. Nie jest to zresztą możliwe, ponieważ prawdopodobnie nigdy nie poznamy całej struktury naszego mózgu i skomplikowanej sieci neuronalnej. 👽

Drugim zagrożeniem stosowania wirtualnej implementacji w codziennym życiu, jest możliwość uzależnienia. Tak jak pisałem, obecnie coraz więcej ludzi korzysta z dobrodziejstw cyfryzacji, nie rzadko popadając w uzależnienia w różnych kierunkach z nią związanych. Gry, media społecznościowe, seriale, filmy a nawet muzyka, wszystko to może być narzędziem do szybkiego wyregulowania emocji, co niesie za sobą ryzyko odtwarzania schematów wciąż i wciąż. Doświadczenia tak skrajne jak AR albo VR, mogą znacznie pogłębić, bądź przyspieszyć proces wchodzenia w uzależnienie. Siła przekazywanych sygnałów jest w tym wypadku niebywale mocna i w pewien sposób powiązana z doświadczanym realizmem. Zacierają się wtedy granice i racjonalne myślenie o problemie, może cechować się jeszcze mniejszą skutecznością niż to bywa zazwyczaj.

Trzecim zagrożeniem, już trochę na wyrost, jest wzbogacanie wielkich gigantów korporacji technologicznych. Wcześniej wspomniałem o tym jako o zalecie, ponieważ większy budżet to więcej badań, eksperymentów, gadżetów i rozszerzanie działalności. Warto jednak dodać, że już teraz jest parę elit, które z całą pewnością mają nazbyt wielkie wpływy i pożerają wciąż mniejszych. To zawsze dobre pytanie, czy wolimy bardziej demokratyczny ustrój, gdzie każdy ma coś do powiedzenia, ale decyduje większość, czy bliższa nam struktura bardziej monarchistyczna, gdzie paru gigantów decyduje między sobą o losach innych. Jak na moje oko i tak źle i tak nie dobrze.

Krótko podsumowując. Technologia AR i VR to niewątpliwie nie jest szczyt ludzkich możliwości i technika idealna, która zapewni nam wszystkim rozszerzone możliwości bez większych wad, zagrożeń i kosztów. Natomiast zdecydowanie polecam przekonanie się na własnej skórze, czy zwyczajnie jest to coś, co Wam moi Drodzy odpowiada. 😇

Pozdrawiam serdecznie.

Tester Doświadczeń

czwartek, 10 października 2024

Opętanie – studium przypadku

 




Cześć Czytelnicy,

 

Czy wierzycie w opętanie? W tym tekście mam zamiar nieco porozprawiać na temat tego niezwykle interesującego zjawiska. Spróbuję do niego podejść uczciwie, czyli zawrzeć i poglądy mające podłoże religijne, jak i spoglądające od strony psychiatrycznej i psychologicznej. Na wstępie, zajmę się samym wprowadzeniem do zagadnienia. 👽

Czym jest opętanie, jak przebiega, co za nie odpowiada? Odpowiedzmy wpierw z perspektywy okultyzmu. O opętaniu mówimy, jeżeli jakaś istota ze świata astralnego, dostanie się do elementów naszej duszy i usiłuje się z nimi zespolić, bądź je wydalić z nas samych, w celu pozyskania śmiertelnego ciała. Do owładnięć zdolne są wszelkie byty niematerialne - duchy, demony i istoty energetyczne, niemające bezpośredniego powiązania ze światem. Czemu do tego wgl. dochodzi? Staje się tak zazwyczaj po kontakcie z przeklętymi przedmiotami, ekspozycji na silne, duchowe doświadczenia bądź na życzenie nosiciela. W skrajnych przypadkach, mówi się, że do opętania może dojść również przez sen, praktyki okultystyczne a nawet z powodu określonych, niemoralnych uczynków. 👹

Ile w tym wszystkim prawdy? Tyle co kot napłakał. Opętanie jako proces pozyskania ciała i duszy przez istoty astralne, nie istnieje. Opowiem Wam Czytelnicy moje doświadczenie z wywoływania duchów i demonów. Jako dziecko, byłem nieco nawiedzony. Studiowałem przypadki paranormalnych zjawisk, fascynowałem się UFO, przywoływałem siły nieczyste z ciekawości. Nie powiem, obcowanie z okultyzmem zawsze napawało mnie lękiem, który mieszał się z szacunkiem. Wszelkie praktyki okultystyczne przesiąknięte są mistycyzmem, co daje wrażenie naprawdę konsternujące. Z jednej strony robiąc to co robisz, czujesz się jak skończony idiota, z drugiej zaś strony przepełnia Cię pasja i jakiś niepokojący dreszczyk emocji. Przynajmniej u mnie i moich znajomych tak to wyglądało. No więc, demony wywoływać zdarzało mi się cztery razy w życiu i tylko raz efekt, który osiągnąłem, był zadowalający dla moich eksperymentów. Zasada jest prosta, im większa otoczka w około obrządku, tym mózg wyraźniej reaguje na to co mu się wmawia. Nie, nie widziałem żadnego z demonicznych książąt, których usiłowałem wezwać pod swoje panowanie (gruby kaliber), poczułem za to wyraźnie czyjąś obecność w pokoju i wrażenie to mnie przytłoczyło. Świece nie zgasły, światy nie zaczęły się przenikać, głosów nie było, firanki nie drgnęły, ale ja się bałem. Odmawiałem chrześcijańskie modlitwy nakryty kocem, póki mi nie przeszło. Wrażenie chodziło za mną jeszcze trzy dni, zanim się ogarnąłem, że przecież w sumie nic się nie stało. Mózg kocha autosugestię i z miłą chęcią podarował mi to, czym chciałem zostać obdarowany. Natomiast jakbym miał uwierzyć, że Asmodeusz, Lewiatan czy Belial odpuścili mi po paru modlitwach i trzech dniach, nie powodując w około mnie żadnej tragedii, to proszę Was... 😌 

No więc czym tak właściwie jest opętanie, spoglądając ze strony psychiki ludzkiej? Proces ten jest niczym innym jak stanem psychotycznym, mogącym towarzyszyć takim zaburzeniom jak schizofrenia czy CHAD (choć tu o wiele rzadziej). Takie problemy jak epilepsja, guzy mózgu, nadciśnienie czy nawet wycieńczenie, mogą spowodować napady psychotyczne. W terminologii medycznej nie używa się natomiast pojęcia „opętanie”, zastępuje je „owładnięcie”. Owładnięciem nazywamy stan, w którym człowiek czuje, że coś opanowuje jego ciało i myśli, nie pozwalając mu do końca kontrolować swoich słów i czynów. Od razu wszystko się rozjaśnia, prawda? Najgorsze w tym wszystkim jest to, że wielu szamanów i księży, wciąż „wypędza z ludzi demony”, wpędzając ich z jednego stanu psychotycznego w drugi. Osoba „wyzwolona” od opętania, zostaje później fanatykiem religijnym, jej zaburzenia koncentrują się po prostu w innych ramach. Drugą stroną medalu jest to, że większość przypadków osób opętanych, to osoby z konserwatywnych, wierzących rodzin, bądź te, które same głęboko wierzą.  Tak więc już sam dom potrafi ukształtować to w jakim kierunku pójdzie powstałe zaburzenie. 👺

Najgłośniejszym przypadkiem opętania i niekompetencji kościoła, była Anneliese’a Michel. Ta młoda dziewczyna z Niemiec, pochodząca z bardzo wierzącego domu, zaczęła cierpieć na epilepsję już w wieku 17 lat. Z czasem do objawów jej choroby zaczęła dochodzić pogłębiająca się depresja, zaburzenia lękowe i stany psychotyczne. Stopniowo zaczęła usuwać się z życia publicznego i przesiadywać większość czasu w domu. Jej rodzina uznała ją za opętaną przez Szatana i zaczęła walczyć o udzielenie jej egzorcyzmów. Błagali o egzorcyzmy dla niej przez siedem lat, zamiast starać się oddać córkę pod opiekę specjalistów (dziewczyna sama odmówiła leczenia). Stan Anneliese’y stale się pogarszał, depresja wyniszczała jej ciało. Dziewczyna okaleczała się i głodziła. Pogrążała się melancholii i zaczęła gardzić Bogiem za los, który jej zesłał. Zaburzenia psychiczne nasilały się każdego dnia. Po 7 latach (tak, po siedmiu latach cierpienia) uzyskano zgodę na podjęcie egzorcyzmów. Przez 10 miesięcy, dwa razy w tygodniu (w czterogodzinnych sesjach) była poddawana torturom przez kapłanów. Smagali ją pejczami, okadzali kadzidłem, dusili pismem świętym, lali wodą święconą, wiązali ją i potrząsali nią i krzyczeli na nią jeden przez drugiego. Stan dziewczyny był tak fatalny, że odpowiadała im z perspektywy nadnaturalnej istoty i wyśmiewała ich prośby. Przedżeźniała ich modlitwy i traktowała łacińskimi i aramejskimi sentencjami, krzyczała, wiła się, wykazywała dużą agresję w stosunku do „świętych” symboli. Po 10 miesiącach, tuż po ostatniej sesji, zasnęła i zmarła we śnie. Wychudzona, poobijana, poraniona, z niedotlenieniem mózgu i skrajnym wyczerpaniem emocjonalnym. Dopiero po tym wydarzeniu i wyrokach skazujących dla kleryków, kościół Niemiecki wyparł się teorii istnienia opętania, uznając je za zaburzenie psychiczne (do dziś istnieje zakaz przeprowadzania egzorcyzmów w Niemczech). 😉

Ze swojej strony chciałbym jeszcze zaznaczyć, że nadal mamy niewielkie źródła informacji apropos zaburzeń psychotycznych i reakcji organizmu na takie zaburzenia. Podobnie jest z działaniem hipnozy. Wiadomo jest, że niektórzy ludzie, chociażby w Indiach, Japonii i Chinach, słyną z tego, że dają się opętywać różnym bytom, pozyskując przy tym ich zdolności. Z jednej strony jest to oczywiście absurdalne i nieprawdziwe, z drugiej zaś, to jak wprowadzają się w trans, robi wrażenie. To tylko utwierdza mnie wciąż i wciąż w zdaniu, że mózg jest doprawdy wspaniałym organem, który potrafiłby zrobić naprawdę niezwykłe rzeczy, gdybyśmy tylko wiedzieli, który „guziczek” nacisnąć. To tyle na dziś. 💘

Pozdrawiam,

Tester Doświadczeń

czwartek, 3 października 2024

Czterej wrogowie spokoju...




Cześć Kochani.

 

Często bywa tak, że czujemy potworne zmęczenie. Jest nam źle, jesteśmy zdemotywowani ciągłymi porażkami, zawodzimy się na innych. To wszystko jest jednak bardzo naturalne i stanowi nieodłączną część życia w społeczeństwie. Nie da się uniknąć przykrych doświadczeń, jednak można starać się maksymalnie niwelować ich wpływ na własną osobę. Nigdy nie jest to proste, jednak dbanie o siebie, stanowi fundament komfortu istnienia. 💙

No, ale kto to mówi? Ja przez niemal trzynaście lat swojego życia, nie dbałem o siebie prawie wcale. Zaspokajałem swoje najbardziej oczywiste pragnienia i karmiłem nałogi, nie można powiedzieć, że przykładałem się do życiowej higieny, choć trochę.  Nie chcę jednak, by ktokolwiek popełniał moje błędy, więc, jeżeli mogę kogoś przed nimi przestrzec, będę to robił za pomocą takiego medium, jakie obrałem – tekstów literackich. To trochę paradoks i hipokryzja w moim wydaniu, bowiem, jestem zdania, że najlepszym możliwym nauczycielem życiowym jest błąd własny. Nic nie uczy tak dosadnie i z taką mocą jak popełniane błędy. Znam jednak ich wagę i to jak długi ślad potrafią za sobą zostawić. Przestroga natomiast, nie narzuca nikomu działania w sposób taki, jaki bym chciał, jest tylko obrazem na płótnie. Można zatrzymać się przy niej i czerpać natchnienie. 💖

A więc jak uniknąć nadmiernego cierpienia, związanego z zaistniałą sytuacją? Pierwszym istotnym wrogiem, który skutecznie to utrudnia jest tak zwany overthinking. Myślenie ponad miarę i analizowanie rzeczy bez końca, rzadko przynosi spokój i równie rzadko wnosi coś nowego do sprawy, którą się wałkuje. Jasne, można stwierdzić, że naukowcy rozważają niekiedy problemy całe lata, nim znajdą zadowalające rozwiązanie. Overthinking jednak nie opiera się na klasycznej analizie, ekstrakcji i porównaniach w drodze do rozwiązania. Jest to raczej myślenie chaotyczne, rozgałęzione na kwestie w około tej istotnej i sięgające w świat tez bez pokrycia, oraz bez istotnych przesłanek. Jak powstrzymać się przed wdrążaniem tego szkodliwego dla nas procesu? Musimy być po prostu uważni. Jeżeli nasze myślenie spowodowane problemem, bardzo szybko przeskakuje z kwestii na kwestię i łapiemy się nad tym, że rozważamy nagle zupełnie coś innego, niż powinniśmy – zwyczajnie trzeba się w tym zatrzymać. Medytacja jest bardzo polecana do nauki wyłapywania myśli. Istnieje zaś cała masa praktyk medytacyjnych, może kiedyś zbiorę się by je wszystkie przeanalizować i poddać ocenie wynikającej z własnych doświadczeń i wiedzy. 😃

Drugim wrogiem jest odgórne nastawienie. Jest to proces, który niestety jest w bardzo dużej części zautomatyzowany. Nastawiamy się na coś i oceniamy, postrzegając. Samo spostrzeganie czegoś, jest połączone z procesami odpowiadającymi za nastawienie. Zazwyczaj, by zmienić odgórne nastawienie, musimy wpierw nabyć wiedzę na temat tego, do czego się nastawiamy. Jest to podstawowy mechanizm i również przebiega on w sposób płynny, bez większego udziału naszej kontroli. Nie mniej jednak, nasz mózg jest na tyle specyficzny i na tyle skomplikowany, że do wielu procesów, które zachodzą w nas bez zaangażowania z naszej strony, wiodą też skróty. Tak jest i w tym przypadku. Odpowiedzią na odgórne podejście, są afirmacje. Na ogółem nie jestem dobrze nastawiony do osób, które propagują afirmacje, ale głównie z powodu ich bezmyślności. Afirmować można tylko rzeczy realne, takie, które da się w logiczny sposób osiągnąć i które nie polegają na niemożliwych powiązaniach czy boskiej ingerencji. Jeżeli widzi się coś lub kogoś, do czego/kogo odgórnie się nastawiamy i czujemy określone emocje (tu nadal potrzebna jest jednak świadomość zachodzących procesów), należy powtórzyć sobie do momentu ich wygaszenia „Nie znam, nie oceniam. Poznam, ocenię” lub podobną frazę określającą stan, który zamierzmy osiągnąć. Jeżeli nie jesteśmy w stanie w ten sposób nakierować się na potrzebny efekt, znaczy to, że nasza kontrola nad myślami, nadal jest zbyt mała. Warto zaznaczyć, że w głębi nasza odgórna ocena i tak zostanie, jest to proces nie podlegający kontroli. Dzięki opisanej technice, można co najwyżej wygasić ją do stopnia, który nie będzie powodował w nas niepotrzebnych emocji. 💣

Trzecim wrogiem, jest smutek, który zwalczyć do pewnego stopnia można czynnością oddalającą nieco efekty cierpienia. Jest to coś niebywale prostego, jednak o udowodnionej skuteczności. Uśmiech. Uśmiechając się mimo smutku, ogłupiamy nasz organizm, który otrzymując sprzeczne sygnały, chcąc nie chcąc, trochę nam odpuszcza. Nie jest to oczywiście magiczne remedium, nie niweluje problemu, pomaga jednak go przetrwać na tu i teraz. Warto być jednak świadomym, że uśmiech podczas gdy inni nas ranią, stanowi miecz obosieczny. Lepiej przyjmujemy na siebie kierowane w naszą stronę zło, jednak jednocześnie osoby, które to zło sprawiają, nie są w stanie pojąć, że robią nam coś złego. Z tego natomiast wynika kolejna prawidłowość, określona z pomocą indywidualności danej jednostki. Jedni bowiem widząc, że coś nas nie rusza, zaczną odpuszczać. Inni zaś, zaczną wdrążać raniące nas zachowania jako rutynę, co skaże nas na nadmierną ekspozycję na ciężkie emocje. Pamiętajmy również, że smutek jest niesamowicie ważną emocją i nie zachęcam do nieprzeżywania go. Zawsze trzeba znaleźć bezpieczną chwilę, w której będziemy mogli pozwolić sobie na wylanie emocji, która nam ciąży. Nie czekajmy też z tym długo. 😎

Swoistym podsumowaniem i finałowym wrogiem względnego spokoju i równowagi, który ułatwia przepływ cierpienia, jest niezrozumienie. Najgroźniejszy i najbardziej skomplikowany mechanizm, który zawiera w sobie wszystkie poprzednie. Wpierw odgórnie się nastawiamy, później overthink’ujemy, następnie czujemy pewnego rodzaju smutek, kiedy mnogość rozwiązań, nie przybliża nas do tego prawidłowego względem danej sytuacji. Czy da się przyspieszyć proces zrozumienia? Nie da się. Musimy przejść przez wszystkie opisane przeze mnie fazy zwycięsko, dopiero wtedy, na końcu drogi, znajdziemy zrozumienie. Bądź i nie. Nie da się tego przewidzieć. ❤

Nie opisałem bardzo wielu metod na gorsze samopoczucie. Skupiłem się jedynie na głównych wrogach spokoju, którzy potęgują cierpienie i na walce z nimi. Co do rozładowywania napięcia, napiszę kiedyś o moich na to sposobach, uważam jednak, że to mocno indywidualna kwestia. To, że coś pomaga mi, nie oznacza, że pomoże komuś innemu. To na tyle.

Trzymajcie się Czytelnicy!

Tester Doświadczeń

Medytacja - po co? Na co? Jak?

  Dzień Dobry Kochani,   W dzisiejszym tekście poruszę temat medytacji, wplatając przy tym kawałki mojej własnej z nią historii. Myślę, ...