piątek, 30 sierpnia 2024

Na fali...



 


Cześć Kochani.

 

Ciągle gdzieś płyniemy. Koczujemy i dreptamy, całe życie poszukując czegoś, co przyniesie nam spełnienie. Czegoś, co sprawi, że poczujemy się dopełnieni. Czego najbardziej pragnie człowiek, jak myślicie? Myślę, że różni ludzie powiedzieliby na ten temat zupełnie odmienne rzeczy, ze względu na swojego indywidualne doświadczenia i prywatne przekonania. Nie ma w tym nic dziwnego. Poza tym, ludzie mają tendencję do myślenia właśnie swoimi własnymi kategoriami, dlatego chociażby najlepiej pamiętamy i najbardziej porusza nas to, co możemy odwołać do siebie samych. Patrzmy jednak przez chwilę uniwersalnie. Co jest najważniejsze dla człowieka? Najważniejsze jest poczucie bezpieczeństwa. Jeżeli nie mamy zaspokojonej tej największej z potrzeb, całe życie będziemy poszukiwać innych doznań, byle by wypełnić pustkę, spowodowaną tym brakiem komfortu psychicznego. 😔

Poczucie bezpieczeństwa najprościej ludziom zastępować poczuciem przynależności. Poczucie bycia w grupie, bycia docenionym czy w jakimś stopniu potrzebnym, jest chyba drugim, najważniejszym filarem szczęścia, zawartego w naszej gatunkowej egzystencji. Poczucie przynależności zresztą, bardzo ułatwić może zdobycie poczucia bezpieczeństwa, choć oczywiście jego gwarantem nie jest. Można mieć paczkę naprawdę zgranych znajomych czy kochających rodziców a nadal, poczucie komfortu psychicznego może być dalekie – składa się na nie po prostu zbyt wiele czynników, stąd ludzie tak rzadko są szczęśliwi w swoim bycie. 😢

Tu przechodzimy zaś do wymagań. Zastanówmy się, czy przypadkiem nie wymagamy od życia, od innych i od siebie nazbyt wiele? To jest coś, co poruszam od czasu do czasu, uważając to za niezmiernie interesującą z psychologicznego punktu widzenia kwestię. Wymagania. Zawsze też tłumaczę to w ten sam sposób, w zasadzie w kontekście biologicznym. Ludzki gatunek ma bardzo rozbudowany mózg, dlatego rządzi planetą i ma ambicje by rozszerzać swoje istnienie nawet poza nią. Żaden ssak, gad czy ktokolwiek inny, nie może pochwalić się tak rozbudowanym intelektem. Intelektem zdolnym tworzyć, marzyć, naginać fakty i analizować zdarzenia z dogłębną pieczołowitością. Wiedząc to, naprawdę nie jest to nic dziwnego, że ludzie stawiają sobie coraz to wyższe wymagania i mają coraz wyższe wymagania od życia, obserwując każdego dnia jak świat zmienia się przy pomocy niemal nieograniczonego potencjału intelektualnego. 💣

Kolejnym elementem naszego domina, jest potrzeba. Skoro mamy wymagania, to i stwarza się potrzeba by nim sprostać. Potrzeba jest jednym z głównych motorów napędowych rozwoju. Rodzi się zazwyczaj jeszcze przed ideą i bywa nieuświadomiona, póki z pomocą idei nie zabierze wyraźnego kształtu. Wszystko rodzi się z potrzeby i poczuciem potrzeby umiera, taka jest kolej rzeczy. Jednak, co dzieje się, jeżeli uświadomiona potrzeba przez długi czas nie zostaje spełniona? Są tylko dwie ścieżki w takim wypadku - umiera, albo zamienia się w żądzę. Żądza to bardzo ciekawe wynaturzenie, swoją drogą. Żądza jest potrzebą, pragnieniem tak silnym, że zatruwającym umysł. O ile gwoli potrzeby, jesteśmy w stanie się kontrolować i rozciągnąć działania, które mają ją zaspokoić, w czasie, o tyle z żądzą już nie ma takiej możliwości. Z emocjonalnego punktu widzenia, żądza przypomina agresję. Jest wybuchowa, ciężka do pohamowania, wyniszczająca i skłaniająca do irracjonalnych zachowań. 😵

Do spełnienia żądz dąży się prawie za wszelką cenę, jest to powiem patologia emocjonalna. Wyjątkiem zazwyczaj jest poświęcenie dla niej swojego życia, jeżeli nie współistnieje z innymi patologiami natury psychicznej. Załóżmy więc, że nie zostanie ona spełniona, wypalając wcześniej targanego nią człowieka. Co dzieje się potem? Oczywiście nic dobrego. Choroby, zaburzenia, ogólna rezygnacja i brak poczucia kontroli nad własnym życiem. Pustka, emocjonalne rozbicie, poczucie krzywdy. Całkowity brak poczucia bezpieczeństwa i celowości działań. Po co robić cokolwiek, skoro nie można sięgnąć celu, nawet dając z siebie 150%? By wydostać się z takich stanów na własną rękę, ludzie sięgają po używki, zamykają się w sobie, wpadają w kompulsje czy dopuszczają się strasznych czynów. Czasem kończą swoje życia. Najbardziej popularnym wyzwalaczem emocji jednak w takich wypadkach są ryzykowane zachowania. 👽

Dzięki ryzykownym zachowaniom, ludzie odzyskują poczucie kontroli, podbudowują się emocjonalnie i dostarczają sobie masy wrażeń a neuroprzekaźniki w końcu zaczynają wydzielać się w większej ilości, co powoduje ogólne ożywienie i ponowne chęci do zaspokajania swoich potrzeb. Co w końcu może radować człowieka rozbitego przez niemożność spełniania swoich potrzeb, pragnień a w końcu żądz, niż ryzykowanie wszystkiego dla spełnienia tychże? Szafowanie swoim życiem dla chwil uniesienia, jest bardzo groźną patologią, jednak do ludzi parających się tego typu zajęciami, nie docierają sensowne argumenty. Jedni robią to, bo spróbowali i się uzależnili (adrenalina to potężny neuroprzekaźnik) a inni robią to, bo nie mają nic do stracenia, gdyż inaczej ich satysfakcja emocjonalna z życia, zwyczajnie szoruje po podłodze. 👎

Mam wrażenie, że trochę odleciałem i przekaz, jaki chciałem ukierunkować, uległ gdzieś po drodze rozmyciu. Zawrę więc w myśli końcowej, mniej więcej to, co chciałbym byście odnaleźli między wierszami. Wszystko rozchodzi się o poczucie bezpieczeństwa. Poszukujemy go przez całe życie w różnych rzeczach, podejmujemy się wielu interakcji, staramy się do niego dążyć, choćby nie do końca świadomie… i przez to bardzo często kończymy na ścieżkach, na których nie chcielibyśmy się znaleźć, bądź znajdujemy to poczucie w rzeczach, które nie powinny nam go dawać. Czy jednak warto rezygnować z poszukiwania tej najbardziej prymitywnej formy szczęścia? Wydaje mi się, że nie. Natomiast osobiście radziłbym nam wszystkim, żeby działać mniej zapalczywie. Rozwaga i umiar może i nie przyspieszają tego, co chcielibyśmy osiągnąć, ale czynią naszą drogę o wiele mniej kamienistą. 💓

Pozdrawiam,

Tester Doświadczeń


czwartek, 15 sierpnia 2024

Etyka w zawodzie psychologa

 


 

Etyka w zawodzie psychologa.


                                                                            Autor: Michał Iwan

 

            Słowem wstępu. Wybrałem temat etyki w zawodzie psychologa z uwagi na to, że jest to temat mi bardzo bliski. Jako przyszły psycholog, czuję się zobowiązany do przestrzegania norm etycznych i moralnych, tak by nie narazić potencjalnego, przyszłego klienta na nieprzyjemne reperkusje moich działań. Sam też nie zamierzam ponosić konsekwencji z tego tytułu, chyba, że zmuszą mnie do tego wyjątkowe okoliczności – o tym jednak wypowiem się w dalszej części referatu.

Wdaje mi się, że na początek, warto określić, czym jest etyka, skąd się wywodzi i czemu jest tak ważna? Otóż, etyką nazywamy naukę filozoficzną, stawiającą sobie pytanie i dającą odpowiedzi, na zagadnienie które brzmi: jak winno się postępować moralnie i praworządnie? Jest to bez wątpienia, gałąź nauki ściśle powiązana z psychologią, jak i socjologią. Kiedy zaczęła się etyka, skąd się wywodzi? To naprawdę dobre pytanie, sądzę bowiem, że od czasu, kiedy to człowiek zaczął przejawiać chociaż cień racjonalnego myślenia, zaczął też myśleć nad tym jak postępować, by żyło mu się lepiej w gronie innych ludzi. Oczywiście założyć można, że tak jak wielkie myśli filozoficzne, etyka uległa znacznemu zgłębieniu za czasów filozofów ze starożytnej Grecji, nikomu jednak nie da się przypisać jej stworzenia. Ostatnie zagadnienie gwoli wstępu brzmi: Czemu etyka jest tak ważna? To proste, bez etyki, niema praworządności i zdrowych relacji. Kodeksy etyczne obecne są wszędzie. Nie tylko ich ogólny zarys kieruje naszym życiem codziennym, ale występują też odrębnie w określonych zawodach, organizacjach i sektach.  Cały świat opiera się na moralności, bez niej, bylibyśmy niczym zwierzęta - dzicy i niepoukładani, co niewątpliwie szybko odbiłoby się negatywnie na całym naszym gatunku. Przy dobrych wiatrach nasza populacja uległa by znacznemu przerzedzeniu, przy tych złych, wyniszczylibyśmy się doszczętnie.

            Jeżeli wprowadzenie mamy już za sobą, przejdę dalej. By należycie przedstawić zagadnienie etyki na przykładzie pracy psychologa, przydałoby się wpierw nakreślić czym właściwe zajmuje się psycholog. Najprościej mówiąc, psycholog zajmuje się zdrowiem psychicznym. Psychologowie odpowiadają za diagnozy oraz stanowią doraźne i zazwyczaj stosunkowo krótkoterminowe wsparcie emocjonalne dla swoich klientów. Bardzo często, psychologowie prowadzą również badania własne, poddając w wątpliwości zagadnienia z dziedzin zdrowia psychicznego. Szukają również coraz to lepszych metod, aby precyzyjnie określić problemy odwiedzjących i zawierzających im ludzi. Stanowią oni również ważny trybik w maszynie terapeutyczno-diagnostycznej, z uwagi na stałą współpracę z psychiatrami, lekarzami i psychoterapeutami. Z mojej perspektywy, jest to relatywnie wąskie spektrum działania, jednak niesamowicie istotne. Przechodząc do meritum, po co psychologowi normy etyczne? Mógłbym odpowiedzieć pobieżnie i oględnie, mówiąc jedynie, że każdy zawód, gdzie centrum stanowi praca z ludźmi, powinien posiadać jakieś wyznaczniki moralności. Jest to jednak odpowiedź niegodna referatu, dlatego też, postanowiłem możliwie szczegółowo rozrysować wszelkie aspekty, w których należy trzymać się etyki. Nim przejdę dalej, poruszę jeszcze jedną kwestię, mianowicie fakt, kto ustala normy etyczne dla zawodu psychologa. Każdy zawód wymaga ściśle określonych norm – człowiek starając się „na czuja” postępować moralnie, jest w stanie popełnić dużo błędów. Posiadanie zaś ściśle wyuczonych „przykazań” odnośnie postepowania i reagowania, łatwiej jest trzymać w ryzach nieporadną, ludzką naturę. Dla psychologów, normy etyczne tworzą różne organizacje, zrzeszające wyżej wymienionych. Przykładami może być APA (Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne) czy PTP (Polskie Towarzystwo Psychologiczne). Tam grupy psychologów demokratycznymi metodami, uchwalają kodeksy określające wzorce postępowania, tworzą testy diagnostyczne, a także zajmują się ogólnym nadzorem.

Kontynuując rozważania na temat etyki w kontekście poszczególnych aspektów pracy psychologa, zacznę niniejszym od jednego z najważniejszych czynników, poufności. Wiadomym faktem jest, że psycholog musi być dla klienta wiarygodny i starać się zdobyć jego zaufanie i sympatię, inaczej proces terapeutyczny nie będzie efektywny. Sympatia sama w sobie jest niezwykle ważnym czynnikiem budującym relacje społeczne, powiązane jest również bezpośrednio z racjonalnością (Kalita, C., 2016). Dodać warto, że psycholog to również lekarz, tylko ten od emocji i uczuć, obowiązuje więc go tajemnica lekarska jak każdego, innego kolegę z pokrewnego zawodu. Zachowywanie informacji nabytych od klienta dla siebie, mogłoby wydawać się czymś oczywistym, niepotrzebnie odnotowanym w kodeksie etycznym. Nie wszyscy jednak nauczeni są od dziecka lojalności, nie wszyscy mają też rozbudowaną wyobraźnię, tak by móc uświadomić sobie wagę tego, jak wielkim aktem zaufania jest zwierzanie się obcej osobie z problemów życiowych. Otworzenie się na daną relację jest zawsze niekwestionowanym aktem odwagi i wybiegiem w przód. Jeżeli coś komuś mówimy, zawsze robimy to w jakimś celu, oczekując określonej reakcji. Z uwagi na ogólnodostępny kodeks lekarski, ludziom łatwiej jest wyrzucić z siebie negatywne emocje i ciążące wspomnienia, jeżeli wiedzą, że nie pójdą one dalej w świat. To całkowicie naturalne, że jako jednostki ludzkie z natury jesteśmy zamknięci w sobie, nie cierpimy też plotek na swój temat. Kto o zdrowych zmysłach chciałby słuchać zmyślonych historii o samym sobie, szczególnie, że rozchodzące się plotki, bardzo rzadko mają charakter pozytywny. To negatywy zazwyczaj bardziej przyciągają ludzi i to im poświęca się zdecydowanie więcej czasu. To fakt naukowy, że o wiele lepiej pamiętamy złe wspomnienia, zaś te nacechowane negatywnie słowa wyłapujemy sprawniej i zostajemy z nimi na dłużej. Mimo świadomości społecznej odnośnie postępowania psychologów, bardzo wiele spotyka się opinii w tych czasach (ale i podejrzewam, że w minionych nie było lepiej), by nie mówić zbyt wiele innym, aby nie zostało to wykorzystane przeciwko nam samym – utrudnia to tym samym przekonanie się do założenia, że są ludzie, dla których etyka w postępowaniu jest niebywale ważna. W sieci i w mediach, promuje się samodzielność w rozwiązywaniu swoich problemów i rzuca się pustymi sloganami, typu: „umiesz liczyć, licz na siebie”. Niewielu zastanawia się nad tym i dostrzega konsekwencje płynące z takiego przekazu. My ludzie jesteśmy zwierzętami stadnymi, nie mogąc polegać na sobie wzajemnie i będąc zmuszanymi do samotnego stawiania czoła światu, stajemy się z czasem wybrakowani i nieszczęśliwi. To w relacjach tkwi nasza siła. W miłości, zaufaniu, akceptacji i tolerancji. Podsumowując krótko, zachowanie poufności jako norma etyczna w zawodzie psychologa jest jedną z najbardziej istotnych i podstawowych. Bez poufności, nie będzie zaufania, bez zaufania zaś, niema nic, na czym można by było zbudować coś naprawdę konstruktywnego z poziomu relacji.

Kolejną ważną postawą wobec klienta, wynikającą z moralnych pobudek jest szacunek. W życiu często zdarza się nam nie myśleć i uczynić komuś dyshonor, czy zaserwować mu inną, godzącą we wrażliwość ujmę. To jak najbardziej normalne, chociaż wolelibyśmy się tego wystrzegać. Nie lubimy być traktowanymi bez szacunku. Podejrzewam, że każdy wie, jak to jest zostać potraktowanym z góry, bądź z jawną niesprawiedliwością. Czujemy się wtedy mali, zmieszani, zagubieni czy rozgniewani. Towarzyszy nam wówczas cała gama emocji, których zapewne czuć byśmy nie chcieli. Od maleńkości wiemy, że niekiedy nie da się uniknąć niewygodnych sytuacji, przedmiotowego traktowania czy urażenia innej osoby. Gabinet psychologa jednak, plasuje się ponad normami standardów życia. Poszanowanie dóbr i zasobów klienta to elementarna zasada moralno-etyczna (Sikora, K., 2016). W psychologicznym gabinecie wszelkie interakcje międzyludzkie odbywać się muszą w duchu szacunku do klienta. Dobrego specjalistę w dziedzinie psychologii cechuje empatia, wyczucie, opanowanie i bezstronność. Psycholog nie wydaje osądów, psycholog nie grymasi, nie daje po sobie poznać głębszych emocji. W tym zawodzie zawsze trzeba być czujnym i zwracać bardzo dużą uwagę na słowa, które kierujemy do klienta, bądź które on kieruje do nas. Ważne jest by stworzyć w swoim gabinecie przestrzeń pełną akceptacji, ciepła, ale i wyważenia. Każde emocje, które wydostają się z nas w nadmiarze, stanowią pewien ciężar. Dlatego psycholog w swojej pracy powinien korzystać z usług innego psychologa w ramach tak zwanej superwizji. Wszystko po to, by móc zrzucić z siebie ciężar innych oraz swój własny i móc poddać swoje działania dogłębnej analizie, patrząc na wszystko z boku. Uwalniając się od tej małej dygresji, wrócę do szacunku. Jest to dość ciekawe etycznie pojęcie. Szacunek można dawać i przyjmować, szacunku również można być godnym, bądź i nie. Szacunkiem można kogoś obdarować (gdy nie jest go z naszej perspektywy godny, natomiast należy to robić), szacunek można komuś odebrać (wraz z godnością). Na czym opiera się więc szacunek i czym jest? Szacunek jest postawą moralną, ukierunkowaną na pozytywne traktowanie kogoś lub czegoś, kto, bądź co przedstawia dla nas wartość. Szacunek zawiera w sobie dbałość i element podziwu. Wydaje mi się, że postawa ta jest podstawowym czynnikiem udanej koegzystencji między ludźmi. Jeżeli traktujemy kogoś z szacunkiem a ten ktoś odwdzięcza się tym samym, dbamy tym samym wzajemnie o swoje poczucie wartości. Jak okazujemy szacunek drugiemu człowiekowi? Metod jest naprawdę wiele. Szacunek można wyrażać wyczuciem, ubiorem, umiejętnym słuchaniem, używaniem zwrotów grzecznościowych w rozmowie, komplementami lub działaniem ukierunkowanym na zapewnienie komfortu drugiej osobie, chociażby na czas wspólnej interakcji. Myślę, że nie muszę podsumowywać kwestii szacunku w kodeksie etycznym psychologa, jest to w końcu elementarny warunek, konieczny do przeprowadzenia udanej rozmowy.

Następną ważną kwestą, o której wspomniałem na łamach poruszania pojęcia szacunku, jest bezstronność. Ta niebywale istotna cecha psychologa z punktu widzenia etyki, jest również jedną z najtrudniejszych (zaś według mnie nie istnieje wcale, o czym opowiem zaraz). Wszystko przez to, że jako ludzie, postrzegamy wszelkie wydarzenia dziejące się w około nas w sposób subiektywny. Moją prywatną opinią jest, że niema czegoś takiego jak pojęcie „obiektywne”. To jak rozumujemy zawsze jest w jakiś sposób nacechowane, zaś jeżeli uznamy, że pojmujemy coś w sposób obiektywny, czyli odkładając na bok swój ładunek emocjonalny, by bardziej pieczołowicie przyjrzeć się faktom – nadal jest to nasze subiektywne odczucie. Nie jesteśmy w stanie dostatecznie racjonalnie podchodzić do swoich procesów umysłowych, stąd nasze działania obracające się w kręgu wartości, uczuć i emocji, nigdy nie będą pod naszą pełną kontrolą. Bezstronność w zawodzie psychologa, biorąc pod uwagę wyżej wymienione kwestie, jest dla mnie równie pustym sloganem. Stronę bowiem obieramy bez udziału pełnej świadomości, wyciszenie zaś sygnałów, które karzą nam ją obrać, nie jest już bezstronnością a samokontrolą. Przechodząc więc płynnie z jednego pojęcia w drugie, uznać muszę, że samokontrola jest czymś co daje szerokie pole do popisu. Dzięki niej, jesteśmy w stanie oddalić od siebie emocje, tak by nie przeszkadzały nam w wykonywanym zawodzie. Poprzez samokontrolę otwieramy drogę logice, umożliwia nam ona analizy i zdrowe podejście do tematu. Pomyślmy, gdyby chirurg nie umiał trzymać nerwów na wodzy, partaczyłby każdy, nawet najprostszy zabieg z powodu ciążącej na nim presji. Gdyby sędzia nie trzymał nerwów na wodzy, ulegałby sugestiom związanym z jego własnymi odczuciami, negując przy tym wagę faktów. Wreszcie, gdyby psycholog ulegał swoim własnym poglądom na przedstawiane mu problemy czy sytuacje, nie mógłby powstrzymać się od przedwczesnej diagnozy, racjonalizowałby też zachowania klienta bądź poddawał się potrzebie oceny jego działań. To wszystko zaś, skutkowałoby zmarnowanym czasem i błędami w dedukcji. Samokontrola w kontakcie z klientem i wynikająca z niej względna bezstronność, należą się w ramach ogólnie pojętego szacunku. Etycznym jest nie wyrokować i pozostać możliwie wolnym od uprzedzeń, tym bardziej kiedy ktoś zgłasza się do Ciebie z problemem i od powodzenia waszego kontaktu, zależy tego kogoś zdrowie psychiczne. Pamiętajmy, że klient tak samo jak terapeuta jest istotnym elementem procesu leczenia (Opoczyńska-Morasiewicz, M., i Morasiewicz, J., 2015).

Jeszcze inną powinnością psychologa, związaną bezpośrednio z kodeksem etycznym, jest uzyskanie zgody od klienta na podjęcie terapii. Chodzi tu oczywiście o zgodę, wychodząca z transparentności i szczerości, jaką winien cechować się psycholog. Tutaj jednak warto się zatrzymać, transparentność to bowiem następna, dość szeroka kwestia. Przede wszystkim warto już na wstępie tego pojęcia, wprowadzić podział. W pracy psychologicznej mówi się o transparentności bardziej metod pracy i zasad panujących w gabinecie, niż osoby samego psychologa. Mówi się, że psycholog jako osoba prywatna, powinien nią pozostać. Owszem, bardzo istotne jest by specjalista, do którego się udajemy był faktycznie specjalistą i byśmy wiedzieli już na samym wstępie, czy jest osobą odpowiednią do tego by zająć się naszymi problemami. Mile widziany jest przejrzysty dla nas zarys kompetencji i ogólnej przeszłości wybranego specjalisty, natomiast wciąż podważany jest obraz psychologa otwartego, o którego przeszłości i poglądach wiemy bardzo wiele. Psycholog taki musi bardziej się mieć na baczności, tak by nie ulegać podstępom bazującym na jego prywatnych poglądach i ideałach. Znów jednak poddałem się dygresji. Wracając do tematu transparentności, psycholog nie może posługiwać się oszustwami i manipulacjami w procesie diagnostycznym. Wszystko musi odbywać się za jawną zgodą klienta, często potwierdzoną na piśmie. Jedyną tajemnicą powinny zostać objęte kryteria oceny testów psychologicznych, z prostego powodu. Jeżeli klient wie od początku co u niego podejrzewamy (a w ogólnym zarysie wie, bo musi wiedzieć - tego wymaga etyka) i będzie znał podstawę interpretacji takich, nie innych testów psychologicznych – może spróbować je zmanipulować, by wszystko poszło po jego myśli. Kryteria oceny i sieci powiązań między odpowiedziami zaznaczonymi na teście a zachowaniami prezentowanymi przez klienta, są elementem wiedzy psychologa. Trochę złośliwie powiedzieć mogę, że im mniej klient na temat psychologii wie, tym skuteczniejszy jest jego proces terapeutyczny bądź diagnostyczny. Posiadanie specjalistycznej wiedzy daje bowiem narzędzia do podważania zdania specjalisty, więc i całego procesu. Nie należy jednak zapominać o tym, że to nie tylko wiedza tworzy psychologa. Robi to też praktyka. Zbierając informacje z tego kawałka do kupy, powiedzieć mogę, iż transparentność procesu i zasad panujących w gabinecie jest niezmiernie ważna. Klient nie może czuć się zagubiony i oszukiwany. Psycholog natomiast powinien pamiętać o tym, że to nie on jest klientem i nie dać się wciągać w osobiste dyskusje, tak by nie wywołać konfliktu ról.

Ostatnią kwestią jaką chcę poruszyć to stałe poszerzanie swojej wiedzy. Z etycznego punktu widzenia, to nie mniej ważny temat niż wszystkie poprzednie. Wiadomym jest, że człowiek uczy się całe życie. Nie mowa tu (co oczywiste) o inteligencji, tylko mądrości nabytej z pomocą doświadczeń. Psychologowie, psychiatrzy, psychoterapeuci i lekarze, jednym słowem, wszyscy Ci którzy odpowiadają za ludzkie zdrowie – powinni z moralnego punktu widzenia stale poszerzać swoje horyzonty. Wszystko bowiem wiąże się z metodologią prowadzonych działań. Jeżeli nie jesteśmy nastawieni na łowienie nowinek i ciągłe aktualizacje posiadanych informacji, może się w końcu okazać, że zaczniemy popełniać błędy. Tych oczywiście się nie uniknie, popełniać błędy to rzecz ludzka. Można kolokwialnie stwierdzić, że ten kto nie popełnia błędów, w zasadzie nie żyje. Dzięki błędom uczymy się prawidłowych wzorców postępowania i poznajemy wagę złych decyzji. Pokuszę się o stwierdzenie, że nie można być dobrą osobą, nie mając na swoim koncie złych uczynków. To filozoficzne stwierdzenie, natomiast istotnie, niema dobra bez zła. Równie filozoficznym zagadnieniem jest też obecność zła w błędach. W końcu nie każdy błąd jaki popełniamy w życiu, wychodzi od złych intencji czy negatywnych emocji, mimo wszystko zaś przyjmujemy odgórnie, że to źle, iż go popełniliśmy. Po raz enty natomiast odbiegam od tematu na rzecz otoczki mu towarzyszącej. Wiedza. W naszym codziennym życiu, przydaje się nam na każdym kroku, nie jesteśmy jednak zobligowani do tego by ją posiadać w jakimś określonym kawałku, a co dopiero ją poszerzać. Ze zdrowego, ludzkiego punktu widzenia człowiek ma pełne prawo do niewiedzy. Jest bowiem istotą posiadającą swoje życie na wyłączność. Decyduje on o sobie… I tu pojawia się druga kontrująca myśl - jak wspomniałem na początku, ludzie, którzy są odpowiedzialni za innych, winni mieć etyczny obowiązek, edukowania siebie w obszarze wykonywanego zawodu. Niewiedzą można uczynić naprawdę wiele szkód, stąd moralność podpowiada, że aby nie sprawić krzywdy drugiemu człowiekowi swoją ignorancją, warto minimalizować wszelkie czynniki, które mogą doprowadzić do takiego stanu rzeczy. Psychologia jako nauka, ulega stałym przeobrażeniom (Bańka, A., 1996).  Jasne, nie jesteśmy wszechwiedzący i nie mamy Boskiej mocy sprawczej, nie unikniemy pomyłek na swojej drodze. Miejmy jednak nad swoim losem tyle kontroli, ile tylko możemy uzyskać, wkładając w to pracę i serce.  

            Tak oto prezentuje się w olbrzymim skrócie problem etyki w zawodzie psychologa. Gdyby zwrócić uwagę na wszystkie czynniki, która mają stanowić moralny kompas na drodze diagnozy i terapii, a także zwykłych relacji międzyludzkich, referat ten przyjąłby formę o wiele bardziej rozległą i obawiam się, że utraciłby swoją wyrazistość z uwagi na fakt, iż wiele norm etycznych jest ze sobą ściśle powiązanych. Czytelnik mógłby pomyśleć, że w zasadzie w kółko czyta o tym samym, zmieniają się zaś pojęcia, które towarzyszą przemyśleniom. Etyka jest doprawdy zdumiewającą nauką i wraz z logiką, ochrzciłbym je mianem królowych. Logika pokazuje jak należy myśleć, etyka jak postępować. W parze, stanowią idealne podłoże do prac opierających się na analizach i wymagających udziału innych ludzi. Pozwolę sobie jednak zauważyć, że mimo pozornej kompletności z punktu widzenia racjonalnego człowieka, do bycia psychologiem potrzeba czegoś więcej. Suche fakty, przestrzeganie przyjętych norm i zasad oraz nienaganne maniery, nie czynią jeszcze dobrego psychologa. To empatia, czyli zrozumienie czyiś emocji, umiejętność umiejscowienia się w roli drugiego człowieka – ostatecznie uzupełnia niemal niewidoczną lukę między logiką i etyką.

Nim zakończę, chcę jeszcze wysunąć jeden wniosek i podtrzymać go należycie argumentacją. Jak wiadomo (bądź i nie), życie jest pełne zmiennych i żadne kodeksy, zasady i przygotowania w pełni nie przygotują nas na wszystkie rodzaje „niespodzianek”, z jakimi się w jego cyklu spotkamy. Bywają sytuacje, gdy określone, zawodowe normy etyczne przestają obowiązywać i jesteśmy skazani na własne wybory, wedle swojego kodeksu moralnego. Z punktu widzenia przyszłego psychologa, mam świadomość, że powinienem zawsze działać na rzecz dobra klienta. Jeżeli zaś klient zagraża, z uwagi na swoje postępowanie, sobie bądź osobom w najbliższym otoczeniu – sprawa odgórnie narzuconych norm etycznych zaczyna się komplikować. Zasada poufności przestaje obowiązywać, szczerość i transparentność też musimy wtedy przysłowiowo „schować sobie do kieszeni”. Życie ludzkie i sytuacje jego zagrożenia, wymagają natychmiastowych rekcji i niekoniecznie czystych zagrań.

 

 


 

Bibliografia:

 

 

Opoczyńska-Morasiewicz, M., & Morasiewicz, J. (2015). Etyka i psychoterapia. Psychoterapia, (4 (175)). 23.04.2024

Kalita, C. (2016). „Bezstronny obserwator” Adama Smitha a neutralne kryteria oceny w etyce społecznej. Analiza i Egzystencja: czasopismo filozoficzne, (36), 93-112. 26.04.2024

Sikora, K. (2013). Dobro odbiorcy w kodeksach etyczno-zawodowych psychologów. Roczniki Psychologiczne16(4), 587-601. 26.04.2024

Bańka, A. (1996). O profesjonalizmie psychologicznym i jego związkach z nauką oraz etyką. Czasopismo Psychologiczne2(2), 77-80. 28.04.2024

 

czwartek, 8 sierpnia 2024

Bardziej gadżet niż sprzęt - recenzja Huawei Smart Band 8

 



Hej, hej!

 

Bez zbędnych wstępów, weźmy dzisiaj pod lupę opaskę fitness, Huawei Smart Band 8. Używam tego sprzętu już od pięciu miesięcy i mogę stwierdzić, że jak za cenę poniżej 200 zł, jestem względnie zadowolony. Nie oznacza to jednak, że nie przeszedłem z tą pierdółką ciężkiej drogi ku akceptacji… Ale po kolei.

 

Design

 

Opaska jest całkiem zgrabna i dobrze leży na ręce. Ekran AMOLED nie jest specjalnie duży, długość to około paliczek kciuka, szerokość małego paliczka. Szklana część ekranu posiada plastikową obudowę. Gumowy pasek trzymający opaskę na ręce nie jest śliski, ma również wypustkę na drugim zapięciu, by nie wisiał smętnie po byle otarciu się o coś. Pasek jest również wymienny i dostępny w wielu barwach, co ewidentnie pomaga w doborze kolorów względem aktualnie założonych ubrań (coś dla modnisiów). Wymienny pasek to również duży komfort, gdyby należało go bezproblemowo wymienić z uwagi na uszkodzenie (choć mam wrażenie, że należałoby się mocno postarać by coś mu zrobić). Z poziomu aplikacji, producent chwali się dostępnością ponad 10 tysięcy motywów tarcz, więc i tu można je sobie dobrać do swoich preferencji. Część tarcz jest darmowa, część płatna, w tym uważam, że te bezpłatne są wystarczająco różnorodne i funkcjonalne by na te drugie nawet nie spojrzeć. Motywy można zmieniać także z poziomu zegarka, gdy tylko ma się na to ochotę, wystarczy przytrzymać palcem ekran w miejscu głównej karty i wybrać inny z pamięci podręcznej. Band 8 jest dosyć jasnym zegarkiem, wystarczająco by widzieć dobrze w pełnym słońcu, nawet na niepełnych ustawieniach jasności. Design podbija również możliwość włączenia opcji niewygaszania ekranu (AOD), obniża go zaś brak szyby z powłoką ograniczającą odbijanie się palców.

 

Funkcjonalność

 

Opaska Huawei Band 8 jest baaaardzo funkcjonalna i kompatybilna tak z Androidem jak z IOS. Posiada ponad 100 trybów sportowych - większości nawet nie wypróbujecie, gwarantuje wam. Nawet jeżeli jesteście wirtuozami sportu, szanse są nikłe. Niekoniecznie zaś przez niepraktykowanie, lecz lenistwo i konieczność aktywowania danego pakietu treningowego - opaska Huawei bowiem potrafi rozpoznać aktywność, ale tylko opartą o bieg czy marsz. Band 8 posiada krokomierz (sic!) i pulsometr, a także monitor snu, stresu, natlenienia i bezruchu. To całkiem dużo jak na sprzęcik w takiej cenie. Z pomocą tej opaski, która posiada dość wyraźne wibracje w dwóch stopniach intensywności, można otrzymywać informacje o wybranych powiadomieniach (w tym odpisywać domyślnymi zwrotami na smsy) a także przychodzących połączeniach. Idealne rozwiązanie dla takich ludzi jak ja, którzy nienawidzą mieć włączonych dźwięków w komórce a chcą być na bieżąco z komunikacją. Pulpit zegarka jest dość łatwy i intuicyjny w obsłudze, posiada przełączające się karty z informacjami takimi jak pogoda, aktualny puls, natlenienie, ocena snu czy monitor aktywności. Smartband posiada podstawowe funkcje takie jak „znajdź swój telefon”, „alarm”, „stoper” czy „minutnik”. Większość rozszerzonych danych z opaski zbiera dla nas aplikacja na telefon, Huawei Zdrowie. Po skonfigurowaniu sprzętu z aplikacją, mamy dostępnych wiele rozszerzonych opcji. Jedynym mankamentem są tu tryby treningowe. „Zdrowie” nie posiada monitoringu innych ćwiczeń niż marsz, bieg, spacer czy jazda na rowerze. Dość mocno ogranicza to funkcjonalność, bowiem z poziomu komórki o wiele łatwiej byłoby załączyć dany tryb tuż przed wykonywaną aktywnością. Co do baterii, trzyma ona około osiem do dziewięciu dni przy włączonych wszelkich opcjach prócz AOD i z okresowym monitoringiem aktywności innych niż kroki. Ładowanie trwa godzinę lekcyjną z pomocą dedykowanej ładowarki magnetycznej. Na koniec warto jeszcze wspomnieć, że opaska fitness Band 8 posiada wodoszczelność 5 ATM, dającą jej możliwość wytrwania na głębokości 50m przez czas 10 min, nie polecam jednak jej testować w takich warunkach. Pod prysznic i do basenu - wejść w niej można.

 

Jak to w praktyce działa?

 

Bardzo bym chciał napisać, że wszystko czym chwali się producent, działa bez zarzutu. Niestety nie jest tak kolorowo i cena też na to wskazuje. Huawei Band 8 to bardziej gadżet niż sprzęt z prawdziwego zdarzenia. Zacznę od tego co popsuło mi najwięcej krwi i spowodowało, że na początku po trzech dniach używania, wysłałem sprzęt na gwarancję.

         Krokomierz:

Totalnie nie polecam krokomierza w tej opasce. Bardzo mocno oszukuje z uwagi na niezwykle wręcz czuły akcelerometr. W serwisie dostałem informację, że nie jest to wada produktu, zaś jego ułomność. Pytałem po znajomych przed oddaniem sprzętu, jak sprawują się ich opaski w kwestii naliczania kroków przy wahadłowych ruchach ręką. Większość z nich (posiadających oczywiście inne modele opasek bądź smartwatch’y) odpowiadała mi, że ich sprzęt tych kroków nie nalicza. Jak wielki był mój zawód, gdy dostałem w serwisie taką a nie inną informację. Podsumowując, opaska z niezwykłą czułością nalicza wszelkie szybkie ruchy ręką jak i powolne ruchy wahadłowe, występujące naturalnie przy poruszaniu się. Przez to na każde 10 kroków, potrafi naliczyć dodatkowe od 5 do nawet 15, wszystko zależy od tempa poruszania się.

         Pulsometr:

Jako, że nie jest to pod żadnym warunkiem sprzęt medyczny, uważam, że nie ma co zbytnio wieszać psów na tej funkcji. Dane, które generuje opaska oczywiście nie pokrywają się z prawdziwymi, jednak różnica nie jest na tyle istotna, by nie można było czerpać korzyści z pomiarów. Różnica wynosi od 5-15 uderzeń na sekundę.

         Monitoring Snu:

Bardzo przydatna funkcja, jednak jak to już zapowiedziałem, również nie działa w pełni sprawnie. W kwestii długości snu, nie myli się dużo, problemem jest mierzenie poszczególnych etapów snu oraz wybudzeń w nocy. Jako, że nie mam, jak porównać profesjonalnego miernika snu z tym z opaski a bazuje w tym temacie jedynie na opiniach zewnętrznych, wspomnę tylko o prywatnych doświadczeniach. Moje doświadczenia mówią mi, że opaska często nie łapie wybudzeń (muszą być one zazwyczaj zaakcentowane obszernymi ruchami) i potrafi naliczać sen płytki nawet po wybudzeniu, wystarczy, że będziemy nadal leżeć. Nie jest to jednak bardzo istotna wada, w ogólnym rozrachunku monitoring robi robotę.

         Monitor stresu:

Działa on z pomocą pulsometru i działa bardzo prymitywnie. Zasada jest prosta, im wyższy puls, tym wyższy stres.

         Monitor natlenienia:

Pulsoksymetr działa. Tylko tyle mogą na jego temat powiedzieć z uwagi na brak możliwości pomiaru natlenienia krwi z pomocą akcesoriów medycznych. Moje wartości natlenienia wahają się od 96% do 99%.

         Monitoring bezruchu:

Ta opcja raz działa, raz nie. Wyłączyłem ją, nie potrzebuje przypomnień co godzinę, że należy się poruszać.

 

Podsumowując, nie mam doraźnego porównania z konkurencyjnymi opaskami od Oppo, Samsunga czy Xiaomi, więc nie zawrę w swojej opinii konkretnego, końcowego zestawienia. Ten tekst jest czysto osobisty, zawierający moje prywatne opinie na temat opaski Band 8 od Huawei. Czy kupiłbym ją dla kogoś z bliskich? Raczej tak, ale jeżeli miałbym wyższy budżet, celowałbym w pełnoprawnego smartwatcha.

Ps: Opaska posiada także opcję monitorowania cyklu menstruacyjnego u kobiet. Nie jestem kobietą, więc nie testowałem, grzechem natomiast byłoby nie wspomnieć.

 

Pozdrawiam Serdecznie,

Wasz Tester Doświadczeń

sobota, 3 sierpnia 2024

Batman - Mroczny Mściciel




Cześć Kochani ❤️ 


Z moimi wrażeniami zbiorczymi z Rodu Smoka, bedziecie musieli jeszcze poczekać, aż uda się w końcu zapoznać z finałem sezonu ❤️ 


Natomiast na Batmana, nie pozwolę byście dłużej czekali. Jest to pozycja na wskroś genialna i godna wszelkich, kierowanych ku niej pochwał. Na uwadze warto mieć każdy jeden element, który wpływa na taką a nie inną ocenę. 🫣


Zacznijmy od elementu nostalgii. Kto był wielkim fanem starszych, animowanych produkcji o człowieku nietoperzu, zapewne nie uniknął, bądź nie uniknie rozplyniecia się w aurze nostalgicznych uczuć, które przeszywają podczas seansu nowego Batmana. Wszystko w tym serialu, w sposób istotny przypomina nam pierwszego animowanego Batmana z 1992 roku i Batman Beyond 1999. 🥳


Gotham jest mroczne, zepsute, obskurne, skorumpowane, podzielone na mniej bądź bardziej zapuszczone dzielnice i atmosfera tam panującą magnetyzuje. Ciężko powiedzieć o tym, że kadry w scenach które widzimy są dobrze oświetlone, lecz gdyby to była produkcja aktorska, tak bym to określił. 😅


Animacje są stworzone bardzo dobrze. Nie jest to niewiadomo jaki kunszt artystyczny, powiedziałbym raczej, że są to modele proste. Ich rys jednak i kolorystycznie podbity kontrast, dają rysunkom niebywałego charakteru. To nic, że zdarzają się postacie do siebie łudząco podobne, łudząco podobne to nie znaczy takie same. Do samego projektu miasta, zastrzeżeń zaś mieć nie można, żadnych. 🫡


Kolejnym mocnym aspektem są dialogi. Oszczędne i merytoryczne, pisane z polotem i z humorem, a jednocześnie posiadające zacięcie. Definitywnie najlepsze linie dialogowe w serialu, posiadają takie persony jak Harvey Dent oraz Dr. Qiunzel. Absolutny majstersztyk. Te postacie brylują na ekranie za każdym razem jak pojawiają się w zasięgu wzroku. No, ale o postaciach jeszcze będzie. 🩵


Muzyka - wydaje mi się, że jest naprawdę ok. Dobrą muzykę poznaje się po tym, że nie pamięta jej się po pierwszym oglądaniu seansu, bądź po tym, że automatycznie stunuje w miejscu. Tutaj muzyka jest tego pierwszego typu. Jest idealnym tłem dla produkcji i zgrywa się w jedno z klimatem, tworzy go i przyciąga większą uwagę nie do jej samej, zaś do wydarzeń przedstawianych w momencie gdy występuje. 🤔


Akcja i konstrukcja... Konstrukcja serialu jest dosyć prosta, lecz dzięki wszystkim innym elementom, Batmanowi wychodzi to na plus. Każdy odcinek w zasadzie rozgrywa się tak samo. Coś się dzieje, Batman to rozpracowuje, pojawia się złoczyńca, Batman się to w zagłębia i ostatecznie powstrzymuje w ten czy inny sposób naszego złola. Na końcówkach epizodów zaś, zawsze mamy serwowane jakieś przemyślenia co do tego co widzieliśmy, bądź delikatną niepewność względem tego co jeszcze ujrzymy. Przypomina to nieco Scooby-Doo, tyle, że tam nie ma zgrabnie prowadzonej narracji i ściśle łączonych wątków z odcinka na odcinek. Podczas seansu Mrocznego Mściciela, wszystko ma swoje miejsce, czas, powody i konsekwencje. Akcja jest wartka i nie nudzi ani na chwilę. Jestem naprawdę zaskoczony tym jak reżyserzy zgrabnie lawirują w około pegi 13 i pegi 16, jednocześnie zapewniając dorosłym widzom naprawdę sporo frajdy i upychając w produkcję tyle mroku, psychologii i okrucieństwa. 😎


W produkcji zawartych jest również sporo smaczków dla koneserów kina. Nie uważam się za takiego, więc nie złowiłem ich wszystkich. Natomiast odwołania do takich produkcji jak Terminator 2 czy American Horror Story - nie dało się pominąć. 🫨


Tak oto, dochodzimy do rzeczy najważniejszej, bohaterów. Można się na wstępie czepiać (jak ktoś lubi), że mamy czarnoskórych Gordonów, Damskiego Pingwina, czy latynoską Quinzel bądź dość dziecięcą Nocturne - jednak na Bogów, nie przeszkadzało mi to przez ani jedną sekundę. To jak postacie rozpisano i jak dużo mają w sobie głębi mimo tak sciaśnionej na potrzeby 20 minutowych odcinków, produkcji - zakrawa o prawdziwy geniusz i winny się za to posypać nagrody filmowe. W nowym Batmanie zawarte są wszystkie archetypy postaci, których potrzeba by urozmaicić wrażenia widza do granic możliwości. 🥹


Mamy klasycznych, skorumpowanych gliniarzy, którym wszystko uchodzi na sucho... Mamy i tych, którzy non stop w imię sprawiedliwości, zderzają się ze ścianą. Mamy spektakularny powrót wielu złoczyńców, znanych z komiksów i dawniejszych produkcji. Mamy antybohaterów jak Kobieta Kot czy Harvey Dent. Wybaczcie mi Kochani, ale mimo miłości do Batmana, nie jestem znawca komiksów, więc nie będę rozprawiał nad zgodnością tychże z opisywanym dziełem. Powiem jedynie, że historia każdej z postaci, które miały udział w 10 otrzymanych odcinkach, zrobiły na mnie wrażenie i przekonały mnie, że w istocie mogło tak być. Wydaje mi się tylko, że za mało dowiedzieliśmy się o Nocturnie, ukazanie jej ciężkiego dzieciństwa, mogłoby mocniej ugruntować jej zachowanie. 🥺

Bardzo po łebkach potraktowany został również Onomatopeja, swoją drogą, trafił do ewidentnie najgorzej zbudowanego odcinka. Ten jeden, jedyny odcinek na całą dziesiątkę, był wyjątkowo nieudany. 😭


Najmocniej chce wyróżnić (oprócz samego Batmana/Bruce'a) oczywiście Denta i Quinzel. Te dwie postacie, jak już mówiłem całkowicie kradną show i z ikonicznych, czarnych charakterów jest ich w serialu najwięcej. Widać, że twórcy wiedzieli jak dużym potencjałem dysponuje tych dwoje. Nie chciałbym mocno spojlerowac, w zasadzie nie chciałbym wgl. omawiać wydarzeń odcinków, więc większość pozostawię dla siebie. Natomiast nie odmowie sobie przyjemności opisania, co sądzę o kreacjach tychże postaci. 😁


Harvey Dent jest człowiekiem, który od pierwszych scen irytuje. Jego arogancja, buta i pycha, rażą widza. Jego podstępny i nonszalancki uśmieszek, nadaje kreacji cudownie obmierzłego charakteru. Hervey jest pogubiony gdzieś wewnątrz. Stara się ze wszystkich sił i pracuje ciężko nad tym, by miasto było bezpieczne, zaś jego ambicja i metody, pozostawiają wiele do życzenia i przyciągają do niego złych ludzi. Kiedy staje się Two Face'em, serial znakomicie pokazuje nam jego rozdarcie osobowości i psychotyczne stany, to w jaki sposób gniew czyni z niego niewolnika swojej drugiej połowy. Jest to postać tragiczna i można jej niekiedy współczuć, natomiast ogólnie - zebrał co zasiał. 😈


Jeżeli chodzi o Dr. Quinzel aka Harley Quinn, to tutaj sprawa ma się jeszcze lepiej. Psychicznie chora psychiatra, to coś co bardzo udanie parodiuje stereotypy związane z zawodem psychiatry czy psychologia. W serialu, Harley widzimy bardziej jako psychoterapeutę - co wcale nie odejmuje jej uroku, raczej go dodaje. Jej dwie osobowości, niesamowicie się dopełniają i ze sobą kontrastują. Jako pani dr. Quinzel, Harley jest uroczą, pomocną, dowcipną, rozgadaną i uwodzicielską kobietą o łagodnym usposobieniu, ale z widocznym, mocnym temperamentem. Jej osobowość jest magnetyczna i wzbudza natychmiastową sympatię. Dr. Quinzel bardzo często się uśmiecha, a jej śmiech jest perłowy i serdeczny. Gdy jednak do głosu dochodzi Harley Quinn, wszystko odwraca się do góry nogami. W postaci kultowego arlekina, Harley staje się zimna, manipulująca i wyrachowana. Zachowuje wtedy raczej kamienną twarz co niesamowicie bije po oczach, patrząc na jej strój błazna i charakterystyczny makijaż. 🤯


Chciałbym opisać wszystkich, ale nie chce odbierać Wam, moi Drodzy, przyjemności z własnej oceny bez naleciałości z mojej strony. Wspomnę jeszcze, że bardzo podobała mi się postać naszej seksownej kleptomanki, Kociaka. 😏


Na koniec jeszcze parę słów o głównym bohaterze, Batmanie. Od pierwszego do ostatniego odcinka, widzimy jego stopniową przemianę i to jak radzi sobie w określonych sytuacjach. Jako Bruce Wayne, nietoperz jest nierozsądny, głośny, małostkowy, ale i przyjazny i wspierający. Brakowało mi trochę więcej z obrazu playboya oraz rozrzutnika, natomiast jest to zdecydowanie do przełknięcia. Dobrze obserwowało się także szczątkowe przebicia nietoperzej osobowości, prezentowane w niektórych sytuacjach. 🔥

Co do Batmana, mroczny mściciel jest ukazany tak bardzo głęboko, jak pozwalała na to kategoria wiekowa. Nie widzimy Batmana który łamie ludziom kości, torturuje ich, czy dręczy psychicznie. To wszystko jest gdzieś z boku, oddane z pomocą lęku, który towarzyszy każdej osobie która z nietoperzem się konfrontuje. Mamy to także w jego sposobie obycia. Batman traktuje ludzi (do pewnego momentu) przedmiotowo, są narzedziami w jego misji, jednocześnie zaś walczy z wewnętrznym mrokiem, ratując obywateli z opresji i niosąc im pomoc, kiedy tylko może. Krucjata jaką odbywa bohater związana z jego traumatycznymi przeżyciami z dzieciństwa, wiedzie go zawsze poza granice prawa - wystrzega się jednak zabijania, gdzieś w głębi wie, że tylko to odróżnia go od rasowych przestępców. Swoją drogą, na pewnym etapie widzimy jak bardzo Bruce i Harvey, są do siebie podobni. To zabawne i tragiczne jednocześnie, do czego prowadzi zemsta i jak groźnym jest aktem. Nawet nie wiadomo kiedy, możemy stać się tym, kogo nienawidzimy najbardziej. 😬


Nieco chaotycznie, ale wspomnę jeszcze, że odcinek z duchem gentlemana, niezwykle mocno podobał mi się jako komuś, kto wiele z życia, spędził zafascynowany okultyzmem, duchami, magią i innymi rzeczami tego typu. Dobrą lekcją było również to, że czasem nawet Batman musi przekroczyć granicę swojego poznania, aby wypełnić postawiony przed sobą cel. 💪


No i ten, szkoda, że to tylko dziesięć odcinków... I znowu trzeba czekać 🤮


To na tyle Kochani, kłaniam się. 💜


Tester Doświadczeń 

czwartek, 1 sierpnia 2024

Wykreowane światy - jak działają? Co dają?

 



Cześć Kochani,

Zastanawiam się nieraz nad fenomenem światów kreowanych, szczególnie fantasy. Już od dziecka wytwarzałem w swojej głowie przeróżne fantazje i pragnąłem usilnie wcielać je w życie. Większość moich rówieśników nie miała równie bujnej wyobraźni i dość szybko wyrośli ze snucia idyllicznych wizji. Często inne dzieciaki nie podzielały moich idei, chociaż w zdecydowanej większości, lubiono o nich słuchać. Wszystko sprowadza się do narracji, czyli sposobu przedstawienia tego, co chce się przekazać. Jeżeli ktoś jest sprawnym oratorem, bądź pisarzem, nie sprawi mu wiele trudności by zaczarować swojego odbiorcę, nawet, jeżeli core jego przekazu jest miałki. Utalentowany autor i artysta, jest w stanie oddać każdą najprostszą myśl w sposób budzący zachwyt. To go charakteryzuje. 

Wracając do fikcyjnych światów. Czemu tak łatwo w nich przepaść i czemu są tak szeroko wykorzystywane w popkulturze? Wydaje mi się, że odpowiedź wcale nie jest aż tak prosta, jakby mogło się wydawać. Oczywiście najbardziej oczywistym czynnikiem jest chęć ludzi do ucieczki. W grach wideo, najlepszym przykładem do zaobserwowania takich zachowań u ludzi, jest dostęp do otwartych światów. Oczywiście nie musi się to odnosić tylko do takich kreacji, jednak te swoim rozbudowaniem, potrafią budować wyjątkowo zgrabną iluzję życia codziennego - wolną od realnych trosk.

Ucieczkowe zachowania przejawiamy w bardzo wielu dziedzinach życia. Zazwyczaj towarzyszą nam w momentach presji i stresu. Reagujemy też w ten sposób na strach oraz gniew. Nie każdy człowiek ma zawsze ochotę, siłę czy motywację do przeciwstawiania się trudnym sytuacjom życiowym. Najprostszym zachowaniem w sytuacjach stresowych, jest uciec. Uciekamy w książki, gry komputerowe, malowanie, słuchanie muzyki, gotowanie, sprzątanie, sen czy odosobnienie. Jeżeli robimy to notorycznie, zaczyna nam to emocjonalnie zagrażać, odejmując nam umiejętności konfrontacji z własnymi emocjami. To zaś jedna z ważniejszych umiejętności, przydatnych nie tylko w kontekście społecznym, ale i czysto prywatnym. Człowiek, który wciąż ucieka, siłą rzeczy z czasem staje się słaby i w pewnym sensie ułomny. Pojawia się wieczne poczucie przygnębienia i dyskomfort wynikający z przybywania ze samym sobą. Od takich stanów zaś, bardzo blisko jest już do depresji. 

Światy wykreowane, mają wyjątkowo wysoki potencjał do wyżej wymienionych zachowań, niestety. Wszystko przez to, że większość z nich jest skrajnie inna od tego, czego doświadczamy na co dzień. Skoro coś jest dostatecznie odmienne od rzeczywistości, nie nasuwa naszemu mózgowi zbyt dużych skojarzeń i nie napastuje go porównaniami. W sumie wystarczy naprawdę małe zakrzywienie dotąd znanego obrazu, żeby nasz umysł odebrał go w indywidualny sposób, ograniczając naleciałości wynikające z poznania realnych odpowiedników. Warto też powiedzieć o fakcie, że i zbytni realizm w budowaniu narracyjnej głębi, działa na nasz mózg wyjątkowo oszałamiająco. Tak w zasadzie, to naprawdę ciężko zachować balans w budowaniu oryginalnych światów, który pozwoliłby na zmniejszenie potencjału uzależniającego i ucieczkowego.

Kolejnym aspektem, dlaczego tak bardzo kochamy światy fantasy, są czynniki kulturowe. Od dziecka jesteśmy raczeni opowieściami i bajkami o przeróżnych dziwach. W telewizji dzieci oglądają produkcje, w których bohaterowie wielokrotnie nie są ludźmi, zaś światy, w których żyją, biją po oczach fikcją. Mało tego, większość bajek i opowieści nasączonych jest morałami, dobrymi radami, szczęściem, utopijnymi ideałami i życzliwością. Zło zawsze przegrywa, a ci, którzy są dobrzy, zawsze spadają mimo potknięć na cztery łapy. Taki ton narracyjny i koncepcja idealnego świata, cudownie programuje nas już od małego do tego, by szukać ukojenia w rzeczach odmiennych od tego, co codzienne i szare. To może i daleko idąca teoria, ale warunkujemy w ten sposób pobocznie także uzależnienia, związane z nadużywaniem substancji psychoaktywnych, czy kompulsywnym czytaniem, graniem czy chłonięciem produkcji filmowych czy serialowych. Nie mam jednak badań na poparcie swoich słów, więc potraktujcie to, jako luźne przemyślenie. 

Co można jeszcze powiedzieć o światach fantasy? Ekscytują. Jako gatunek ludzki, jesteśmy istotami, które bardzo szybko adaptują się do nowych warunków i tym samym bardzo szybko poddają się nudzie i zobojętnieniu. Właśnie dlatego, oryginalne kreacje i rozbudowane narracje, odbiegające od tego co znamy, dają bardzo szerokie możliwości nie tylko do rozwoju poprzez poznawanie, lecz także poprzez próbę przystosowania się, wczucia się w klimat. Towarzyszy zaś temu zawsze masa emocji, głównie pozytywnych, choć i te trudne się pojawiają. Tutaj jednak warto napomknąć, że trudne emocje powiązane z odkrywaniem czegoś, co fizycznie nie istnieje a jest jedynie projekcją, narracją czy cybernetyczną strukturą – podlegają o wiele większej kontroli. Nie jest to coś realnego, co stanowić może dla poznającego realny problem. To tylko symulacja. Nie należy jednak przy tym umniejszać wartości takiego doświadczenia. Symulacja, bowiem również ma wpływ na realne przystosowanie do sytuacji pokrewnych do tej symulowanej, inaczej nie miałaby sensu i nie byłaby tak szeroko wykorzystywana, jako narzędzie szkoleniowe. 

No i co? To chyba na tyle przy tym temacie. Reszta rzeczy, jaką miałbym do napisania, wiązałaby się z tym co już napisałem, będąc tylko rozszerzeniem tematycznym. Nie chcę zaś zawsze tworzyć długich publikacji. Każdy może temat pogłębiać sobie sam.

Pozdrawiam Was Kochani, 

Tester Doświadczeń

Medytacja - po co? Na co? Jak?

  Dzień Dobry Kochani,   W dzisiejszym tekście poruszę temat medytacji, wplatając przy tym kawałki mojej własnej z nią historii. Myślę, ...