sobota, 6 kwietnia 2024

Gdy zakochasz się w szarej lilijce...

 


Cześć Czytelnicy! 💕

Harcerstwo to piękna przygoda. Przed laty, miałem okazję jej zakosztować i nie ukrywam, że tęsknię za nią do dziś. Byłem głupi, gdy przerwałem „służbę ludziom, Bogu (choć ten aspekt akurat średnio mi odpowiada) i ojczyźnie”. Ślubowałem przecież, kiedy do piersi przypominano mi krzyż ZHP, nocą na obozowym ognisku w środku lasu, do którego byłem przyprowadzony w otoczce tajemnicy, do końca ze związanymi oczyma. Doprawdy piękny czas, jedna z niewielu chwil, kiedy leciały mi z oczu łzy ze wzruszenia. Iskry wznoszące się w niebo, krąg w około ogniska, łagodny dźwięk gitary i chór wielu głosów towarzyszy, śpiewających spokojne, harcerskie pieśni. Dużo ciepła, zrozumienia, magii. Każdemu życzę by, choć raz przeżył coś podobnego. 😍

Przygodę z harcerstwem rozpocząłem w drugiej połowie pierwszej klasy gimnazjum. Był to czas wielkiej zmiany, buntu i trosk. Początek upadku i początek prawdziwej inspiracji życiem, nie zaś tylko mrzonkami i tajemnicami, które nie posiadają rozwiązania. Na harcerstwo namówiła mnie mama, miałem stosunkowo niedaleko na zbiórki. Mieszkałem wtedy w Świdnicy (jak niemal przez całe życie), natomiast spotkania odbywały się w szkole gimnazjalnej. Drużyna, do której dołączyłem i którą szczerze pokochałem. Składała się ona w większości z przedstawicielek płci pięknej, ja byłem jednym z bodajże sześciu chłopaków. 💣

Drużyna podzielona była wewnętrznie na jednostki nazywane zastępami. Jeden zastęp zawierał w sobie od pięciu członków w górę. Zastępów łącznie było cztery. Mi przypadł ten w całości złożony z mężczyzn. Byliśmy ja, dwóch Michałów, Norbert, Bartosz i Jasiek. Takiej ilości członków jestem względnie pewien, nie wykluczam natomiast pomieszania imion bądź udziału którejś z tych osób, są to wydarzenia na tyle dawne, że ciężko mi to stwierdzić. Każdy z nas miał inny charakter i inne zapędy. Najbardziej do przywództwa zawsze pchał się Jasiek i zawsze nasze kochane druhny głównodowodzące Ela i Sylwia, odmawiały mu tej możliwości. Jego temperament skutecznie wykluczał go z tej funkcji, mimo, że wiekiem był najstarszy. W szybkim czasie to mi przypadła rola przewodnika zastępu jako temu mniej impulsywnemu oraz drugiemu najstarszemu. Przyjąłem tą funkcję, chociaż nigdy jej nie do końca nie lubiłem, uważałem, że nieco młodszy ode mnie Michał, ma lepsze kompetencje do zarządzania. Zawsze pilny i uważny (lecz warto wspomnieć, że Jasiek osiągnął stopień ćwika przed nim). 😉

Czas podczas zbiórek harcerskich był zawsze urozmaicony i sprawiał, że do domu nigdy nie wracałem smutny. Z pośród mnogich aktywności wyróżnić mogę: malowanie, śpiewanie, długie rozmowy na filozoficzne tematy, mnogie gry terenowe i nauka musztry. Okazjonalnie zaś, ktoś zdawał kolejne zadania by wzbić się w szeregach drużyny nieco wyżej. Warto zaznaczyć, że drużyny starszoharcerskie oferują dwa poziomy wtajemniczenia (nie mniej, mimo drużyny zwanej starszoharcerską, mieliśmy parę osób o niższym progu wiekowym, mogących zdobyć wcześniejsze stopnie takie jak młodzik/ochotniczka oraz wywiadowca/tropicielka), awansowania w strukturach. Pogoń za kolejnymi pagonami na barkach i sznurami, wystającymi z munduru, była sporą rozrywką i nieodłączną formą rywalizacji. Najniższym stopniem był odkrywca (pionierka), najwyższym był ćwik (samarytanka). By móc awansować, należało spełnić całą listę wymagań, na której określone były przeróżne zadania do wykonania, oraz sprawności do zdobycia.  😊

Sprawności to kolejny, genialny element rywalizacji i spełnienia. Każda sprawność uczyła konkretnej umiejętności i była w istocie przydatna. Czy to kontrola swoich emocji, czy budowanie szałasu, czy przeżycie dnia i nocy w głuszy, skradanie, udzielanie pierwszej pomocy, wiązanie węzłów, rozpoznawanie i tropienie zwierząt… oraz cała masa innych, przeróżnych aktywności, podzielonych na poziomy zaawansowania, które uwiecznić można było na swoim mundurze w formie naszywki. Najlepszym, kończyło się przeznaczone do tego miejsce. Przyznam się, że mimo fascynacji światem harcerskim, zawsze byłem leniem w temacie tak i sprawności, jak i stopni harcerskich. Nim wypełniłem ostatnie zadania pozwalające zostać mi ćwikiem, odszedłem z drużyny. Powody kiedyś poznacie, być może całkiem niedługo. Możliwe, że część z Was Czytelnicy, już to wie, bo zna mnie prywatnie. 🙈

W harcerstwie bardzo często jeździło się na obozy. Bywaliśmy na Ślęży, Śnieżce czy pod namiotami w blisko osadzonych naszej placówki miejscach. Największym wydarzeniem, dla każdego z nas, zawsze był natomiast letni obóz w Niesulicach. Harcerska tradycja. To na tych obozach, mieliśmy wyjątkowe okazje do dłuższych konfrontacji i współpracy z innymi drużynami. Były tam zuchy, drużyny harcerskie, starszoharcerskie i wędrownicze. Obozy zawsze były niemałą przygodą i niemałym wyzwaniem. Wojskowe pobudki z rana, stałe godziny posiłków, mnogość wypraw, gier terenowych, współzawodnictwa, konkursów, musztr i wykradania się nocą do lasu, bądź nad jezioro. Mimo rozstawionych wart nocnych, sprawni i sprytni, nie mieli trudności by wymknąć się niespostrzeżenie. Trzeba Wam bowiem wiedzieć Kochani, że w naszej drużynie (jak i w wielu innych) dużo było osób, które mimo samej pasji do organizacji w jakiej się znajdowali, było jednocześnie nastolatkami. Na obozach często pito, palono i przeklinano, wyjątkiem nie były nawet kadry. Po jednym takim incydencie, jedna z naszych przewodniczek, Sylwia, opuścić musiała drużynę. Za nią podążyły niektóre dziewczyny, nie mogąc się z tym pogodzić. Ela dzielnie trzymała resztę drużyny w kupie, chociaż ta znacznie się pomniejszyła. Z czasem, jedna z naszych koleżanek, Agata, zajęła miejsce Sylwii. Mimo tego, że mocno się starała, nigdy (za mojego członkostwa) nie zbudowała porządnego autorytetu. Brakło jej luzu. Żywię nadzieję, że z czasem zaczęło iść jej lepiej i teraz nadal się w tym spełnia. 👍

To była bardzo skrótowa wersja mojego harcerskiego życia. Gdybym miał opisywać wszystkie przygody, zdarzenia, niesnaski, potajemne akcje i uczucia, towarzyszące robieniu każdej ze sprawności jakie nabyłem - wspominki te wyszłyby daleko poza granicę tekstu blogowego. Być może kiedyś jeszcze (a nawet na pewno), opiszę moje wrażenia z którejś z licznych wypraw, bądź zawrę przemyślenia na temat poszczególnych sprawności, które uważam za szczególnie istotne... przy czym ubarwię je obrazami z mojego życia. Natomiast na teraz, to wszystko czym chciałbym się w tym temacie z Wami podzielić. 💜

Na koniec moje dwie ulubione piosenki harcerskie ^^






Ściskam Was,

Tester Doświadczeń

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Solo Leveling - wprowadzenie do świata i analiza przemiany bohatera.

  Cześć Czytelnicy! Ostatnio miałem przyjemność posprawdzać w końcu trochę nowo powstałych anime. Jak wiecie, jestem fanem japońskich prod...