wtorek, 19 marca 2024

Szōgun - piękno i mrok.

 



No cześć Kochani! ✋

Nie wiem jak Was moi Drodzy, ale mnie zauroczył nowy serial spod szyldu Disney’a, SZŌGUN. Dawno nie miałem tak bardzo jednoznacznie pozytywnych odczuć wobec jakiejś produkcji. Niemal wszystko się tam spina w idealną całość. Mówi się, że to będzie serial na miarę pierwszego sezonu Gry o Tron. Powiem wam, że pamiętam dobrze ten sezon, uczucie napięcia i pewnego głodu kolejnych scen, które to towarzyszyły mi w podróży przez Westeros wraz z bohaterami... i tak, tutaj jest to samo, tylko lepiej. Być może przesadzam jako fan japońskich produkcji, mang, anime oraz wyjątkowej kultury i poczucia stylistyki, jakie niewątpliwie cechują kraj kwitnących wiśni. Nie mniej pragnę zwrócić Waszą uwagę czytelnicy na parę istotnych kwestii, które podpierają moją tezę o tym, że już teraz mogę stwierdzić, że będzie to serial bardziej udany niż namaszczona honorami Gra o Tron. Piszę tą polecajkę podpartą prywatnymi opiniami, obejrzawszy ledwie cztery odcinki (gdy to czytacie, zapewne pochłaniam piąty). Mam nadzieję, że nie pożałuję swojej wczesnej ekscytacji. Zaczynajmy więc… 😉

Pierwsza rzecz to kadry. Zbliżenia na bohaterów i ujmowanie ich sylwetek w sposób dynamiczny, obierając różne, czasem (choć rzadko) nieoczywiste pozycje z których możemy na nich patrzeć. Szerokokątne ujęcia, gdy scena potrzebuje należytego rozmachu i stanowi wprowadzenie do danej akcji. Tunelowe ujęcia z elementami filtru rybiego oka podczas poruszania się, gdy kamera znajduje się za plecami bohatera a także przy gęstnieniu akcji. Ujęcia z lotu ptaka by oddać klimat i przepych przepięknie częściowo wygenerowanej a częściowo zaprojektowanej Osaki, bądź by ukazać zamieszanie podczas scen batalistycznych. 💣

Twórcy są pewni swoich aktorów, szanują wykreowanych bohaterów i za każdym razem nie pozwalają widzowi odwrócić od nich wzroku, stosując nierzadko efekt rozmycia na wszystko poza aktualnie ukazywanym aktem, na którym widz winien się skoncentrować.

Paleta barw którą operuje serial jest stonowana i nienachalna, idealnie pasująca do tonu opowieści i do scen w danej chwili przedstawianych. Postawiono tu na barwę żółtą z akcentami zieleni i błękitu. Niezwykle dobrze i naturalnie pokrywają się one z krajobrazem złożonym z jasnego drewna, ubłoconej ziemi, nieba i tradycyjnych, japońskich szat. Warto zauważyć, że paleta tych kolorów często używana jest w produkcjach przedstawiających dawne czasy i charakteryzujących się dojrzałą opowieścią. 😎

Widać na pierwszy rzut oka jak w każdej scenie oświetlenie i rzucane cienie, a także cała scenografia, nadają klimatu i wyrazu. Z losowych kadrów, można by było utworzyć sobie niezgorszą tapetę na ekran swojego pulpitu. Wielokrotnie łapałem się na tym, że śledzę w danej scenie refleksy światła, przemykające cienie – wszystko zostało przygotowane i nakręcone ze starannością i pieczołowitością godną najlepszych produkcji.

Dialogi napisane są z polotem, rozwagą i pewną dozą dramaturgii. Bohaterowie rozprawiają o sensie życia, poruszają kult śmierci, wymieniają się grzecznościami, oddają sobie szacunek, knują, wieszczą, dogryzają, negują wiarę, tracą i zdobywają zaufanie – czyli wszystko co uwielbialiśmy w takich produkcjach jak wspominana już przeze mnie Gra o Tron, ale też House of Cards, Ród Smoka, The Crown czy Wikingowie. Jak widzicie Kochani, staram się w swoich przemyśleniach nie poruszyć ani jednego wątku czy choćby sceny by nikomu kto jeszcze z produkcją się nie zapoznał, nie odbierać ni kszty przyjemności z seansu. 👍

Sceny walki zostały zaprojektowane prawidłowo. Dynamiczna pracy kamery sprawnie prześlizguje się między bohaterami i należycie ogarnia strefy starć. Na siłę mógłbym przyczepić się do samej choreografii walki, gdyż wykonana jest po prostu poprawnie, nie oferuje znakomitego poziomu prezentowanego chociażby w pierwszym sezonie Netflixowego Wiedźmina czy w Wikingach. Wydaje mi się jednak, że to zbytnie czepialstwo z mojej strony z uwagi na jakże odmienny charakter opowieści i prezentowanych czasów. Jeżeli chodzi o brutalność, wydaje mi się być odpowiednio dostosowana i zgrana z wagą przedstawianych wydarzeń.

O muzyce powiedzieć można wiele. Definitywnie jest również mocnym aspektem produkcji i godnym dopełnieniem całości. Nie jest ona inwazyjna, nie jest wyrwana z klimatu samej produkcji, nie psuje też scen a nadaje im charakteru, potęgując emocje, które i tak już targają widzem. W wielu dobrze napisanych produkcjach jakie oglądałem, to muzyka męczyła najbardziej. Tutaj tego nie uświadczymy, bowiem, gdy się pojawia, stanowi tylko klimatyczne tło i potęguje doświadczenie oczu.

Chciałbym poruszyć przy okazji tej produkcji trochę kwestii psychologicznych, nie pozwala mi jednak na to forma, którą sobie na potrzeby tej polecajki przyjąłem. By analizować niektóre zjawiska, które miały miejsce na przestrzeni tych paru odcinków (a działo się!), musiałbym szczegółowo przeanalizować ich wszystkie aspekty. Zapewne jeszcze to zrobię, może jakiś czas po zakończeniu pierwszego sezonu? To może być odpowiedni moment, by dać wszystkim potencjalnym odbiorcom okazję do obejrzenia produkcji.

Podsumowując, po prostu polecam. Naprawdę warto było spędzić te parę godzin by utonąć w tym niezwykłym, orientalnym klimacie… i przepaść bez reszty. 👐

Ślę ku Wam pozdrowienia!

Wasz Tester Doświadczeń


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Solo Leveling - wprowadzenie do świata i analiza przemiany bohatera.

  Cześć Czytelnicy! Ostatnio miałem przyjemność posprawdzać w końcu trochę nowo powstałych anime. Jak wiecie, jestem fanem japońskich prod...