No cześć Kochani! ✋
Nie wiem jak Was moi Drodzy, ale
mnie zauroczył nowy serial spod szyldu Disney’a, SZŌGUN. Dawno nie miałem tak
bardzo jednoznacznie pozytywnych odczuć wobec jakiejś produkcji. Niemal
wszystko się tam spina w idealną całość. Mówi się, że to będzie serial na miarę
pierwszego sezonu Gry o Tron. Powiem wam, że pamiętam dobrze ten sezon, uczucie
napięcia i pewnego głodu kolejnych scen, które to towarzyszyły mi w podróży
przez Westeros wraz z bohaterami... i tak, tutaj jest to samo, tylko lepiej.
Być może przesadzam jako fan japońskich produkcji, mang, anime oraz wyjątkowej
kultury i poczucia stylistyki, jakie niewątpliwie cechują kraj kwitnących
wiśni. Nie mniej pragnę zwrócić Waszą uwagę czytelnicy na parę istotnych
kwestii, które podpierają moją tezę o tym, że już teraz mogę stwierdzić, że
będzie to serial bardziej udany niż namaszczona honorami Gra o Tron. Piszę tą
polecajkę podpartą prywatnymi opiniami, obejrzawszy ledwie cztery odcinki (gdy
to czytacie, zapewne pochłaniam piąty). Mam nadzieję, że nie pożałuję swojej
wczesnej ekscytacji. Zaczynajmy więc… 😉
Pierwsza rzecz to kadry.
Zbliżenia na bohaterów i ujmowanie ich sylwetek w sposób dynamiczny, obierając różne,
czasem (choć rzadko) nieoczywiste pozycje z których możemy na nich patrzeć.
Szerokokątne ujęcia, gdy scena potrzebuje należytego rozmachu i stanowi
wprowadzenie do danej akcji. Tunelowe ujęcia z elementami filtru rybiego oka
podczas poruszania się, gdy kamera znajduje się za plecami bohatera a także
przy gęstnieniu akcji. Ujęcia z lotu ptaka by oddać klimat i przepych
przepięknie częściowo wygenerowanej a częściowo zaprojektowanej Osaki, bądź by ukazać zamieszanie podczas scen batalistycznych. 💣
Twórcy są pewni swoich aktorów,
szanują wykreowanych bohaterów i za każdym razem nie pozwalają widzowi odwrócić
od nich wzroku, stosując nierzadko efekt rozmycia na wszystko poza aktualnie
ukazywanym aktem, na którym widz winien się skoncentrować.
Paleta barw którą operuje serial
jest stonowana i nienachalna, idealnie pasująca do tonu opowieści i do scen w
danej chwili przedstawianych. Postawiono tu na barwę żółtą z akcentami zieleni
i błękitu. Niezwykle dobrze i naturalnie pokrywają się one z krajobrazem
złożonym z jasnego drewna, ubłoconej ziemi, nieba i tradycyjnych, japońskich
szat. Warto zauważyć, że paleta tych kolorów często używana jest w produkcjach
przedstawiających dawne czasy i charakteryzujących się dojrzałą opowieścią. 😎
Widać na pierwszy rzut oka jak w
każdej scenie oświetlenie i rzucane cienie, a także cała scenografia, nadają
klimatu i wyrazu. Z losowych kadrów, można by było utworzyć sobie niezgorszą
tapetę na ekran swojego pulpitu. Wielokrotnie łapałem się na tym, że śledzę w
danej scenie refleksy światła, przemykające cienie – wszystko zostało
przygotowane i nakręcone ze starannością i pieczołowitością godną najlepszych
produkcji.
Dialogi napisane są z polotem,
rozwagą i pewną dozą dramaturgii. Bohaterowie rozprawiają o sensie życia,
poruszają kult śmierci, wymieniają się grzecznościami, oddają sobie szacunek,
knują, wieszczą, dogryzają, negują wiarę, tracą i zdobywają zaufanie – czyli
wszystko co uwielbialiśmy w takich produkcjach jak wspominana już przeze mnie
Gra o Tron, ale też House of Cards, Ród Smoka, The Crown czy Wikingowie. Jak
widzicie Kochani, staram się w swoich przemyśleniach nie poruszyć ani jednego
wątku czy choćby sceny by nikomu kto jeszcze z produkcją się nie zapoznał, nie
odbierać ni kszty przyjemności z seansu. 👍
Sceny walki zostały
zaprojektowane prawidłowo. Dynamiczna pracy kamery sprawnie prześlizguje się
między bohaterami i należycie ogarnia strefy starć. Na siłę mógłbym przyczepić
się do samej choreografii walki, gdyż wykonana jest po prostu poprawnie, nie
oferuje znakomitego poziomu prezentowanego chociażby w pierwszym sezonie
Netflixowego Wiedźmina czy w Wikingach. Wydaje mi się jednak, że to zbytnie
czepialstwo z mojej strony z uwagi na jakże odmienny charakter opowieści i
prezentowanych czasów. Jeżeli chodzi o brutalność, wydaje mi się być
odpowiednio dostosowana i zgrana z wagą przedstawianych wydarzeń.
O muzyce powiedzieć można wiele.
Definitywnie jest również mocnym aspektem produkcji i godnym dopełnieniem
całości. Nie jest ona inwazyjna, nie jest wyrwana z klimatu samej produkcji,
nie psuje też scen a nadaje im charakteru, potęgując emocje, które i tak już
targają widzem. W wielu dobrze napisanych produkcjach jakie oglądałem, to
muzyka męczyła najbardziej. Tutaj tego nie uświadczymy, bowiem, gdy się
pojawia, stanowi tylko klimatyczne tło i potęguje doświadczenie oczu.
Chciałbym poruszyć przy okazji
tej produkcji trochę kwestii psychologicznych, nie pozwala mi jednak na to forma,
którą sobie na potrzeby tej polecajki przyjąłem. By analizować niektóre
zjawiska, które miały miejsce na przestrzeni tych paru odcinków (a działo się!),
musiałbym szczegółowo przeanalizować ich wszystkie aspekty. Zapewne jeszcze to
zrobię, może jakiś czas po zakończeniu pierwszego sezonu? To może być odpowiedni
moment, by dać wszystkim potencjalnym odbiorcom okazję do obejrzenia produkcji.
Podsumowując, po prostu polecam.
Naprawdę warto było spędzić te parę godzin by utonąć w tym niezwykłym,
orientalnym klimacie… i przepaść bez reszty. 👐
Ślę ku Wam pozdrowienia!
Wasz Tester Doświadczeń
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz