czwartek, 26 września 2024

Trochę prywaty - życie pozaziemskie.

 


Hej, hej Czytelnicy.

 

Mimo, że czasy nastoletnie już dawno za mną, nadal jestem w stanie przywoływać (w większości) z dość dużą wyraźnością wspomnienia, które mam z tamtych lat. Ostatnio bardzo dużo zamieściłem komentarzy w sieci, które podważają świecki światopogląd innych osób. Od wielu lat jestem zadeklarowanym ateistą, więc z wyjątkową łatwością przychodzi mi merytoryczna krytyka poglądów religijnych. Mam przy tym nadzieję, że nikogo nie uraziłem. Zawsze staram się trzymać wysoki poziom dyskusji, także względem kultury. Chciałbym trochę opowiedzieć dziś o mojej fascynacji cywilizacją pozaziemską, która została mi zaszczepiona za młodych lat i która wielokrotnie budziła we mnie lęk. 😨

Życiem pozaziemskim, zacząłem interesować się już w trzeciej, może zaś czwartej klasie podstawówki. Jako dziecko, nawet jak na dziecko, byłem prawdziwym odszczepieńcem, jeżeli chodzi o poglądy i zainteresowania. Wraz z byłym przyjacielem, którego znałem od malutkiego, wielokrotnie ganialiśmy po podwórku, fantazjując o zapomnianych krainach, przeżywając wpół wyimaginowane przygody i szukając skamielin dinozaurów czy dowodów na istnienie zjawisk paranormalnych. Większość rówieśników nas wyśmiewała, natomiast szczególnie okrutne żarty i docinki, leciały ze strony starszych. My jednak byliśmy zbyt otwarci, naiwni, nazbyt komunikatywni i pragnący poklasku, można uznać wręcz, że sami byliśmy sobie winni. Często każdą wyprawę, jaką zaczynałem z przyjacielem, kończyłem ostatecznie sam. Nad nim rodzina sprawowała bardzo sztywną pieczę. Jeżeli babcia nie widziała go z okna, kiedy akuratnie przez nie wyjrzała, błyskawicznie wszczynała raban, a kto był winny całego zła? Ja. Zbytnio jednak oddalam się od tematu, do oryginalnych przygód z dzieciństwa, wrócę jeszcze, nie raz. 👿

Prawdziwym przełomem w moich zainteresowaniach był oglądany czasem z mamą serial, Z Archiwum X. Dzięki niemu, zacząłem wierzyć w obcych i przyswajałem metody, w jaki sposób prowadzić swoje własne, prywatne śledztwa. Scully (Gillian Anderson) i Mulder (David Duchovny) byli moimi idolami. Prawdziwymi detektywami, którym zawierzyłbym we wszystko. Jeżeli chodzi zaś o muzykę przewodnią, traumatyzowała ona mój biedny, dziecięcy umysł jeszcze przez długie lata, aż do czasów nastoletnich. Nic nie wzbudzało we mnie takiego lęku jak ten sugestywny soundtrack, szczególnie usłyszany w nocy. Było w nim coś upiornego, niewypowiedzianego, gęstego. Do dziś, potrafi wzbudzić we mnie ciarki, nie powoduje jednak już przerażenia. Przy okazji tego wspomnienia powiem, jak poradziłem sobie z wyciszeniem niepokoju, który spływał na mnie przy tych dźwiękach. Zastosowałem terapię poprzez ekspozycję, ponad to w środowisku sprzyjającym występowaniu negatywnych emocji. Innymi słowy, przechadzałem się nocą po mieszkaniu lub parku z zapętloną muzyką na słuchawkach, trzęsąc się jak galareta i umierając z napięcia. Początki były trudne, lecz w końcu efekty zaczęły przychodzić i się utrwalać. Ciężko się żyje z wybujałą wyobraźnią i wysoką wrażliwością. 😱

Im bardziej zagłębiłem się w tematykę UFO i USO, tym silniejsze stawały się moje lęki i tym więcej miałem determinacji by szukać prawdy. Nie odpuszczałem żadnej nowiny, żadnego artykułu i żadnego filmiku w tej tematyce. Aktywnie uczestniczyłem w dyskusjach na forach internetowych, przeglądałem stronę paranormalne.pl, wciąż i wciąż. Moje zainteresowania znacząco się przez ten czas fascynacji obcymi poszerzyły. Demony, duchy, kryptydy, parapsychologia i ogólna, szeroko pojęta ezoteryka - były już wtedy moim chlebem powszednim. Wciąż jednak to cywilizacje pozaziemskie, zajmowały specjalne miejsce w moim sercu. Nie działo się tak bez powodu. Wielokrotnie miewałem sny, w których nawiedzały mnie niskie, szare istoty. Z niektórych snów, nie mogłem się nawet obudzić, póki zwyczajnie nie minęły. Nabawiłem się przy tym lęku do ciemności oraz nieprzeźroczystych, długich zasłon okiennych (obcy zawsze zza nich wychodzili). Przez jakiś czas wierzyłem nawet, że parokrotnie zostałem przez obcych uprowadzony, tak bardzo realne wydawały się te senne mary. To czego doświadczyłem, pokazało mi z perspektywy czasu, jak mocną siłę mają fiksacje i jak skomplikowanym i zdradziecko podstępnym organem jest mózg. Nie dziwuję się więcej wizjom, śmierci klinicznej, świadomym snom, OOBE (parokrotnie przeżyłem OOBE i wiele, wiele razy śniłem świadomie) i innym, przedziwnym zjawiskom. Wedle mojego zdania, mózgi ludzkie potrafią niesamowicie wiele rzeczy. To, że czegoś nie możemy wyjaśnić przy pomocy istniejących narzędzi i obecnej wiedzy, nie oznacza, że kiedyś nam się nie uda. Nauka to potęga. 😉

Sny o obcych ciągnęły się za mną latami, z różną częstotliwością. Gdy przechadzałem się nocami po dworze, mimowolnie szukałem w gwiazdach czegoś, co przekonałoby mnie do tego, że nie jesteśmy tu sami, do tego, że mam rację. Dwa raz wydawało mi się, że widziałem na niebie niezidentyfikowany obiekt. Być może i widziałem go naprawdę, wspomnienia te jednak z obecnej perspektywy, nie są już tak wyraźne, bym mógł je pod tym kątem analizować. Jako trzynasto-czternastolatek wielokrotnie wychodziłem również późną nocą, by udać się na otwartą przestrzeń i prosić w myślach, by obcy przybyli, pokazali mi, że są. Bardzo głęboko zakorzeniło się we mnie poczucie, że wręcz potrzebuje, by spotkało mnie coś niezwykłego. Poczucie, że po latach reaserchu, snów, analiz i propagowania tematu wśród znajomych, należy mi się „bliskie spotkanie”. Nie stało się to jednak nigdy. Jeżeli mam być szczery, wciąż nie tracę nadziei, że kiedyś będę świadkiem spotkania z istotą pozaziemską – w każdym razie nie jestem już obsesyjnie pochłonięty w podobnych pragnieniach. Przeżyłem w życiu wiele rzeczy, co do których miałem bądź mam nadal wątpliwości. 👽

Późno zacząłem wierzyć w siłę nauki, pozostawiając moją drugą naturę za grubą ścianą. Nadal mam otwarty umysł, ale dowiadując się coraz więcej o biologicznych podstawach zachowania, o niezwykłości ludzkiego organizmu i mózgu, a także o wielu mistyfikacjach w kontekście paranormalnym – skłaniam się do wyjaśniania rzeczy w sposób naukowy, lub mający przynajmniej naukowe podstawy. Życie poza naszą planetą, nie jest jednak jednym ze zjawisk nieprawdopodobnych. Wszystkie przesłanki, w tym badania statystyczne, mówią jasno – to nie jest prawdopodobne, by tylko na Ziemi, w obliczu wielkości nieskończonego wszechświata (choć czy jest nieskończony?), rozwinęło się życie. 👾

 

Pozdrawiam,

Tester Doświadczeń

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Medytacja - po co? Na co? Jak?

  Dzień Dobry Kochani,   W dzisiejszym tekście poruszę temat medytacji, wplatając przy tym kawałki mojej własnej z nią historii. Myślę, ...